Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani, serdecznie Wam dziękuję za podarowanie życia Tosi i Soni. Walka o ośliczki była bardzo trudna, musieliśmy działać natychmiast, ale udało się.
Dziś dziewczynki są już bezpieczne i mają przed sobą cudowną i spokojną przyszłość. Mogą być pewne, że nikt tej wolności im już odebrać nie zechce, a to wszystko dzięki Wam.
Odkąd przyjechały, nie opuszczają się o krok. Są bardzo zmęczone, dajmy im czas dla siebie. Potrzebują teraz ciszy i wzajemnego towarzystwa. Dziękuję jeszcze raz, bez Was nie dałabym rady im pomóc.
Więcej - https://www.konikimoniki.org.pl/konie/dwieosliczki/
Chciałbyś zostać domem adopcyjnym? Tutaj znajdziesz wszystkie informacje
https://www.konikimoniki.org.pl/adopcja-realna/
OSTATNIE GODZINY OŚLICH SIOSTRZYCZEK!
Kochani, zostały już ostatnie godziny na ratunek Tosi i Soni. Handlarz wciąż nie daje mi spokoju i wydzwania z pytaniami o sytuację. Tak bardzo martwię się o te bidulki, przeliczyłam wszystko i na daną chwilę brakuje jeszcze 800 zł. Do tego dojdzie koszt transportu, do którego trzeba dopłacić 600 zł. Nie wiem już, czy zdążymy, koniec dnia zbliża się nieubłaganie…
Błagam Was, pomóżcie. To jedyna i ostatnia nadzieja dla oślich siostrzyczek!
Monika
Kochani, nie wiem co będzie z Sonią i Tosią. Wczoraj z ogromnym trudem udało się uzbierać dla nich zaliczkę. Do ostatniej chwili brakowało, a ten paskudny człowiek wydzwaniał do mnie po pieniądze. Mówił, że ma zamówiony transport i albo płace, albo one jadą do rzeźni. Dzwoniłam, prosiłam gdzie tylko mogłam, ale odbijałam się od ściany. Moja rodzina i znajomi nie chcą ciągle słuchać o zabijaniu zwierząt w rzeźni. Mówią, żebym już nie prosiła, bo nie pomogą. W ostatnim momencie znalazłam osobę, która dopłaciła brakujące pieniądze do zaliczki. To był cud, że się udało.
Z handlarzem chciałam ustalić termin spłaty na przyszły tydzień, ale on powiedział, że nie ma takiej możliwości i mam je spłacić dzisiaj. Nie spałam niemal wcale, jestem załamana, bo to się nie uda. Nie dam rady im pomóc, już nie mam gdzie i do kogo zadzwonić po ratunek. Nie mam już nikogo, kto by pomógł w takiej sytuacji.
Ja będę się dzisiaj starała, ale chce Was uprzedzić, że szansa na uratowanie Soni i Tosi jest znikoma. Handlarz nie odpuści, wiem to. Tak bym chciała, aby one były bezpieczne, tak bardzo bym chciała, aby one żyły, ale nie widzę żadnej szansy na uzbieranie dzisiaj 2000 zł złotych, które trzeba dopłacić handlarzowi. A skąd wziąć jeszcze 600 zł na transport?
Przepraszam, że nie daje rady. Tak bardzo się staram, ale to za mało by Sonia i Tosia żyły.
Monika
Kochani, potrzebna jest natychmiastowa pomoc. Zgłosiła się do mnie osoba, która powiedziała, że u jednego z handlarzy są dwa osiołki, które czekają na wywóz do ubojni. Pojechałam tam od razu, bo bałam się, że jeśli odwlekę wizytę, choć o jeden dzień, one zostaną zabite. To, co zastałam na miejscu, zmroziło mnie.
Dwie drobne i przerażone ośliczki były uwiązane linami do rzeźnickiej wagi. Na betonie, bez siana, bez słomy, bez wody czekały na wyjazd. Całe się trzęsły, choć przecież jest ciepło. Choć wydaje mi się to niemożliwe, to gdy podszedł handlarz, one skuliły się jeszcze bardziej. Jeszcze bardziej drżały. Musiały być bite, bo gdy mężczyzna się zamachnął, to aż oczy zamykały i odwracały głowy. Krzyknęłam na niego, żeby przestał im dokuczać, że one się go boją. Ale ten okropny człowiek był pijany i śmiał się tylko ze mnie i z nich. I dla własnej uciechy szturchał je batem, strasząc te bidulki jeszcze bardziej. Powiedział, że to jego podwórko i jego zwierzęta, więc będzie robił, co mu się podoba.
Nie mogłam nic zrobić. Byłam bezradna. Starałam się go zagadywać, żeby odwrócić uwagę od tych biednych zwierząt, które dręczył. Spytałam, jaka jest ich historia, zaczął opowiadać, że to dwie siostry. Jedna ma ponad rok, a druga dwa lata. I że nigdy nie biegały ani nie wychodziły na dwór, bo człowiek, od którego je kupił, trzymał je cały czas w zamknięciu.
Patrzyłam jak Sonia i Tosia tulą się do siebie, cały czas myśląc gorączkowo co zrobić. Jak uratować im życie. Jak im pomóc? Jak wyrwać z łap tego paskudnego człowieka i odmienić ich los.
Spytałam handlarza o cenę, powiedział, że za obydwie mam mu zapłacić 3900 zł. Powiedziałam, że muszę zebrać pieniądze na spłatę i chciałam zrobić zdjęcia Soni i Tosi, żeby Wam je pokazać. Nie zgodził się, zaczął krzyczeć na mnie. Uspokoił się, dopiero jak mu dałam 100 zł. Ale nawet wtedy wyprowadził ośliczki ze swoim pomocnikiem za oborę i powiedział, że mogę robić zdjęcia, ale tak, że nie będzie widać jego budynków. Bo on nie chce mieć wstydu, że fundacja od niego kupuje.
Patrzyłam, jak te bidulki się w siebie wtulały. Jak one się chciały schować jedna za drugą. Jak się trzęsły. I nawet nie mogłam ich pogłaskać, przytulić, bo handlarz zabronił mi do nich podchodzić. Zabronił mi nagrać filmu. Te kilka zdjęć, które widzicie to wszystko, co udało mi się zrobić, nim oni zaciągnęli je z powrotem na podwórze i uwiązali tam, gdzie poprzednio.
Kochani, proszę, popatrzcie na te zdjęcia. Popatrzcie na Sonie i Tosię. Pomyślcie, jak one muszą się czuć, czekając przy rzeźnickiej wadze na wywóz do ubojni. Poczujcie ich strach, ich bezsilność i bezradność. Zobaczcie, jakie są bezbronne. Musimy im pomóc, po prostu musimy. Ostatnio kilka uratowanych osiołków pojechało do nowych domów, więc jest miejsce, ale ten człowiek przecież ich za darmo nie odda. On musi zarobić, choćby nawet miał wywieźć Sonię i Tosię do ubojni.
Obiecałam tym bidulkom, że Wam je pokaże. Przysięgałam im, że zrobię co w mojej mocy, by po nie wrócić. I dziś pokornie proszę Was o ratunek. O życie dla Soni i Tosi. Handlarz zaplanował transport na środę rano, mają wtedy zostać odwiezione do rzeźni. By temu zapobiec, muszę pilnie zebrać 1900 zł zaliczki. Proszę Was z całego serca i ze wszystkich sił o pomoc. Sama im nie pomogę, nie mam jak. Mam małą fundację, karmię i sprzątam przy uratowanych koniach, jeżdżę po handlarzach. Tak, bywa mi bardzo ciężko, ale nie skarzę się, bo wiem, że tym zwierzętom jest znacznie gorzej. Wiem, że Sonia i Tosia pojadą do rzeźni, jeśli im dzisiaj nie pomożemy. Więc czym są moje zmartwienia i troski przy tym co je czeka? Ratujmy je. Choć spróbujmy to zrobić… Proszę.
Monika
Chętnie odpowiem na pytania:
Adopcje - 666 220 540
Ogólne - 570 666 540
fundacja@konikimoniki.org.pl
Dziękuję za pomoc.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, koszt diagnostyki, leczenia, wizyty kowala oraz zakup paszy i suplementów.
Zobacz więcej na www.konikimoniki.org.pl
Ładuję...