Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Ciocie mówiły, że mają nadzieję, że mi się ta kość zrośnie. Jak siedzę w klatce i mało się ruszam, to powinna się zrosnąć, ale się nie zrosła… Muszę mieć operację, a potem jeszcze czekać dwa długie tygodnie aż mi się wszystko zagoi. Ja Wam nie umiem do końca wytłumaczyć, co to za kość się połamała, ciocie to pewnie lepiej zrobią, ale dopóki się tej kości nie naprawi, to ja nie mogę normalnie oddychać.
Kiedy kładę się na brzuszku, to zaczynam kaszleć i trudno mi złapać powietrze. Lekarze dla kotów mówią, że da się to wszystko naprawić i że będę po operacji normalnym, zdrowym kotkiem. Wiecie, ja nie mam jeszcze roczku, a już tyle przeżyła i wyrzucenie z domu i głodowanie a teraz jeszcze to. Bardzo kocham ludzi i już bym strasznie chciała mieć swój domek, już nie chcę siedzieć w klatce.
Kiedy Totka do nas trafiła, miała uszkodzony trzon mostka, mieliśmy nadzieję, że pęknięta kość sama się zrośnie skoro malutka siedzi w klatce i ma ograniczoną możliwość ruchu. Niestety kość się przesunęła w drugą stronę i obecnie jest tylko jedno wyjście – amputacja tego malutkiego fragmentu. Usunięcie trzonu mostka nie będzie miało żadnego negatywnego wpływu na życie Toteczki.
Musimy operację przeprowadzić pilnie, bo kociczka nie może się nawet normalnie wyspać, ilekroć kładzie się na brzuszku, to ten zaczyna kaszleć, na problem z oddychaniem. Operacji podjął się chirurg ortopeda i malutka po operacji będzie musiała zostać 3 doby w klinice całodobowej, żeby wszyscy mieli pewność, że normalnie oddycha. No, a potem czeka ją jeszcze 2 tygodniowy pobyt w mniejszej lecznicy. Koszt jest dla nas ogromny… Prosimy Was pięknie o pomoc.
Ładuję...