Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Większość ludzi wie co się robi z niepotrzebnymi meblami, starymi ubraniami, bezużytecznymi rzeczami. Bez konsekwencji można je wynieść z domu, postawić pod śmietnikiem, wyrzucić i nie ponosić konsekwencji. Bo to rzeczy. A zwierzęta?
Niestety, wielu traktuje je tak samo, jak starą wersalkę czy zepsutą lodówkę. Kotka trikolorka. Pojawiła się znikąd. Po prostu siedziała w ogródku jednego z wolontariuszy Grupy Lokalnej Fundacji Viva - Zwierzaki z Mińska. Najpierw chowała się pod samochodem, potem w krzakach. Do miski z jedzeniem podchodziła i łapczywie jadła ale do ręki podejść nie chciała. Bała się i cofała.
Jednak wolontariusze bardzo się o nią niepokoili ponieważ kotka wyglądała na osłabioną i osowiałą. Podjęto decyzję o odłowieniu kici. Udało się ją złapać dopiero na klatkę łapkę.
Trikolorka została przewieziona do przychodni. Tam została zbadana. Okazało się, że jest cała w ranach i strupach spowodowanych ogromną inwazją pcheł. Na jej ciele nie było miejsca, w którym nie byłaby pogryziona. Jak to określił weterynarz - "miała pchły jak słonie". Dalsze oględziny koteczki przyniosły kolejne przykre odkrycia - okazało się, że ma połamany ogonek i to w dwóch miejscach. Nigdy nie będzie mogła "nosić" go jak normalny kot... Całości dopełniała niedowaga koteczki, można było policzyć jej każde żebro :( Kotka została na hospitalizacji, gdyż w takim stanie nie nadawała się na powrót do domu tymczasowego. Konieczne były kroplówki, zapuszczanie kropli, testy na choroby zakaźne.
Na szczęście kotka już po kilku dniach pokazała naturę kota domowego i oswojonego. Zaufała ludziom i pozwoliła robić przy sobie wszystkie niezbędne zabiegi. Kotka jest już wysterylizowana i można powiedzieć, że jest w połowie drogi do zdrowia. Niestety wciąż nie może opuścić szpitalika. Ciągłość leczenia jest w tym przypadku najważniejsza. Wszystkie zabiegi i hospitalizacja generują ogromne koszty, zbyt wysokie jak na możliwości wolontariuszy, którzy wszystkie zwierzęta utrzymują dzięki ludziom dobrej woli, którym nie jest obojętny los zwierząt krzywdzonych przez innych ludzi...
A w tym przypadku tak właśnie było! Nasza trikolorka, to nie jest jakiś tam dziki kot - to kot, który miał dom, znał ludzką rękę i ufał ludziom. Nie wiemy czy jej obrażenia powstały już po porzuceniu, czy jeszcze przed porzuceniem... ale tak czy inaczej ich powodem jest okrutny człowiek :( Dlatego zwracamy się do Was o wsparcie tej dzielnej koteczki.
Ładuję...