Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Walka o kocie życie była heroiczna, zacięta i najtrudniejsza... Wydawało się, że uda się ocalić dwie pozostale kotki. Niestety po krótkiej poprwie u jednej z kotek nastąpiło nagłe pogorszenie stanu zdrowia i zgon... Nie zdążyliśmy nawet ulżyć małej w cierpeniu, odeszła nagle, nad ranem...
Z trzech małych wojowniczek żyje jedna - Aurora. Czuje się dobrze, powoli nabiera masy, a apetyt jej dopisuje. W imieniu tej małej wojowniczki dziękujemy z Waszą pomoc. To dzięki wam dostała szansę na życie!
Mimo heroicznej walki, najsłabsza z kotem odeszła za tęczowy most...
Nie ma chyba słów, którymi potrafilibyśmy wyrazić to co czujemy...
Pozostałe kotki walczą. Jedna z nich czuje się ciut lepiej. Druga niestety jest bardzo słaba...
Bardzo prosimy trzymajcie kciuki, i jeśli możecie - pomóżcie choć udostępnieniem...
Niestety życie bywa okrutne. Po jednym dniu poprawy nastąpiła wznowa choroby.
Z jedną z kotek jest bardzo źle. Ale jeszcze walczymy.
Małe kotki już w dniu znalezienia było chore, głodne i wyziębione, nikt jednak nie przypuszczał, że sprawa okaże się aż tak poważna... U maluchów zdiagnozowano koci katar i od razu wdrożono leczenie. Niestety mimo tego po nieco ponad tygodniu pobytu w domu tymczasowym do objawów dołączyły biegunki i gorączka. Wizyta na cito, badanie i diagnoza, która zwaliła nas z nóg... Panleukopenia... Ten kto zna koci świat doskonale wie, że ta diagnoza brzmi prawie jak wyrok... ale nie poddajemy się i walczymy!
Koteczki dostały surowicę, cały czas przyjmują leki wspomagające odporność, antybiotyki i codziennie jeżdżą na wzmacniające kroplówki. To ogromne koszty, to nieprzespane noce i morze łez... Dlatego bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy Waszej pomocy!
Chociaż ta historią może wydawać jak wiele innych historii o potrzebujących kotach, to jednak proszę, zatrzymaj się i przeczytaj o losach trzech wiejskich kotek o najsmutniejszych oczach świata.
Początkiem września, wolontariuszka fundacji wybrała się na przejażdżkę nad pobliskie stawy. Po kilkunastu kilometrach wjechała w wąską, wiejską uliczkę gdy nagle przy drodze zauważyła małego kotka. Zatrzymała się odsunęła szybę i zakiciała. Malec nie uciekł. Wolontariuszka zauważyła że kotek ma chore oczka, z których zaczyna płynąć ropa.
Kiedy wysiadła z samochodu dostrzegła tuż obok jeszcze dwa inne kotki w podobnym stanie, z zaropiałymi oczami, bardzo chude. Trikolorki - zatem koteczki - pomyślała.
Jedna nie miała siły, żeby nawet się podnieść i zareagować na obcą osobę. Spojrzała tylko na wolontariuszkę smutnymi oczami z rezygnacją.
Obok drogi znajdował się tylko jeden dom, z którego po chwili wyszła starsza pani. Zapytała się wolontariuszki czy ta chce koty, bo ona je tylko dokarmia raz dziennie. Kocicy już dawno nie ma i ona nie wie skąd te koty się wzięły. Zapewne okociła się jakaś bezdomna kocica, zniknęła a kocięta zostały bez opieki matki.
Wolontariuszka dość długo zastanawiała się co zrobić z kotami. Czy zostawić je i tym samym skazać je na pewną śmierć? Mogły zabić je auta, choroba czy dzikie zwierzęta. A jeśli nawet by przeżyły to trzy niewykastrowane kocice mnożyłyby dalej kocią bezdomność. Czy zabrać je ze sobą pomimo przepełnionej fundacji, rosnących kosztów i ogromnych długów?
Wysiadła do samochodu, żeby pomyśleć, kiedy już prawie miała odpalać samochód spojrzała na kotki i znowu zobaczyła trzy pary najsmutniejszych kocich oczu, które mówiły - nie zostawiaj nas, ratuj nas.
Zadzwoniła do prezes fundacji i oznajmiła - znalazłam trzy kotki przy drodze. Na moje oko są chore, nie mogę ich tutaj zostawić. - Wiesz, że fundacja jest przepełniona. Nie mamy środków. Ale zrób im zdjęcie i mi wyślij. Po chwili dostała odpowiedź - Weź je. Nie mogło być inaczej. Wolontariuszka złapała koty i zawiozła do siebie do domu.
Tam biedactwa najedzone i bezpieczne usnęły.
Następnego dnia kociaki pojechały do lecznicy. Okazało się, że są chore na koci katar, koszmarnie zapchlone i zarobaczone. Czeka nas zatem przeprawa z pasożytami, chorobą, brakiem odporności. Kotki muszą zostać przebadane i przetestowane. Ale najważniejsze, że są już bezpieczne - że otrzymały pomoc.
Chociaż Fundacja jest przepełniona po brzegi i wciąż więcej kotów przybywa niż zostaje adoptowanych, nie mogliśmy odmówić pomocy tym trzem kocim biedom. Liczymy na państwa dobre serce i na to, że zechcecie i tym razem nam pomóc.
Ładuję...