Wyrzucony na ulicę, pogryziony przez koty Trutuś błaga o pomoc

Zbiórka zakończona
Wsparło 31 osób
695 zł (117,79%)
Adopcje

Rozpoczęcie: 31 Maja 2021

Zakończenie: 6 Czerwca 2021

Godzina: 02:00

Dziękujemy za Twoje wsparcie – bez Ciebie nie udałoby się zebrać potrzebnej kwoty.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Nie, nie, ja obiecuję, ja już będę grzeczny, nie wyrzucaj mnie… Płakałem, czepiałem się łapkami ubrania, ale człowiek był nieugięty. Wiem, że to moja wina, że nabrudziłem koło drzwi, ja od kilku tygodni czuję taką potrzebę, żeby dać wszystkim kotom znać, że tutaj mieszkam. Nie umiem Wam powiedzieć, dlaczego tam mam. Naprawdę bym się bardzo postarał już nigdy tego nie zrobić, ja się strasznie boję dworu, tu jest głośno, mnóstwo obcych zapachów. Człowiek niósł mnie przez jakiś czas, a potem postawił na ulicy koło jakichś misek po jedzeniu.

- Tu mieszkają koty, to tu możesz sobie żyć i brudzić ile chcesz. Dasz sobie radę.

Płakałem, ale nawet się nie obejrzał. I to nie prawda, że dam sobie radę. Nie dałem. Jak tylko dzikie kotki mnie wyczuły to przyszły, zbiły mnie i przepędziły. Potwornie się bałem, bo nigdy tak na serio mnie żadne zwierzę nie gryzło, a one naprawdę nie żartowały. Uciekałam ile sił w łapkach. Schowałem się na jakiś czas i wychodziłem z kryjówki, tylko kiedy usłyszałem człowieka. Płakałem żałośnie do każdego, ale w większości ludzie mnie mijali, czasem ktoś rzucił coś do jedzenia. Po kilku dniach przy ulicy znalazła mnie miła Pani, zabrała do swojego samochodu i zawiozła do cioć.

Dopiero tutaj się dowiedziałem, że wszystkie kocurki w moim wieku się tak niekulturalnie w domu zachowują jeśli nie zabierze się ich na zabieg i że po takim zabiegu wszystko kocurkom przechodzi. Naprawdę się bardzo cieszę, bo ja strasznie bym chciał mieć swój dom, taki prawdziwy i chcę, żeby mnie moi nowi ludzie pokochali i byli ze mnie zadowoleni…

Kocurek dostał na imię Trutuś. Od dźwięku, jaki wydaje na widok człowieka, malec nie przestaje mruczeć. Jest zakochany w ludziach i o dziwo lubi też miłe koty, nie nabawił się urazu po pogryzieniu. Ma jakieś pół roczku i jest samą słodyczą. Nigdy nie zrozumiemy jak można kotka wyrzucić, zamiast wykastrować…

Musimy znaleźć Trutusiowi dobry domek, na jaki zasługuje, ale najpierw trzeba kawalera pozbawić jajeczek, zaszczepić, odrobaczyć, odpchlić i przebadać. No i opłacić pięć dnia jego pobytu w lecznicy. Błagamy Was o pomoc, nasze konto naprawę świeci pustkami…

Pomogli

Ładuję...

Organizator
4 aktualne zbiórki
930 zakończonych zbiórek
Wsparło 31 osób
695 zł (117,79%)
Adopcje