Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Uratowany przez Was Tutuś wreszcie do mnie przyjechał.
Od razu odwiedził go kowal. A dziś przyjedzie weterynarz.
Tutuś jest w dobrej kondycji, chociaż przydało by mu się czesanie. Ale u mnie te konie i osiołki żyją trochę na pół dziko, tak, że szczotki to nie widziały. W stadzie też muszą sobie same ustalać hierarchię i się przepychać. Trochę tak jak w naturze. Ale Tutuś dobrze sobie radzi i już się tu odnalazł.
Jeszcze raz dziękuję Wam za uratowanie Tutusia.
Uratowany dzięki Waszej wspaniałej pomocy Tutuś już został odebrany od handlarza. Chwilowo przebywa w bezpiecznym i cudownym miejscu u mojej koleżanki Moniki, która też prowadzi fundację ratującą konie. Przy tych cenach paliw transport do mnie kosztowałby tyle ile utrzymanie Tutusia przez pół roku. A w przyszłym tygodniu będzie go można dorzucić do jadącego już transportu i przywieźć za jedną piątą ceny. Ale nie martwcie się, Tutuś na pewno do mnie przyjedzie. Monika mówi że to jest trochę łobuziak – przekonamy się wkrótce. Jeszcze raz dziękuję Wam za pomoc w ratowaniu tego kucyka. Tylko dzięki Wam ten urwis żyje i psoci.
Tutuś nie chce umierać, on nie chce nawet już patrzeć na ludzi, bo to oni zrobili mu największą krzywdę, odbierając wszystko, co miał w życiu, nim trafił w to okropne miejsce pozbawione uczuć i przesiąknięte odorem śmierci.
Tutusia kupił handlarz chwilę przed świętami. Liczył na zarobek, miał być prezentem, dużo już takich prezentów sprzedał w tym roku. Na gwiazdkę dla dzieci rodzice chętnie kupują zwierzęta, to modne, choć często kończy się później dramatem tych zwierząt. Tutuś też czekał na kupca, ale jest stary i posiwiały, każdy przychodził, patrzył i wybierał innego konika. Młodszego, sprawniejszego, ładniejszego. Dzień przed wigilią handlarz wyczyścił wszystkie sprzedane kucyki, założył im nowe kantarki, załadował do samochodu i rozwiózł do nowych domów. I tylko Tutuś został w oborze ze swoim rzeźnickim sznurem. Jego nikt nie wybrał. Nikt go nie chciał, nikt nie pogłaskał, nikt nie dał kostki cukru. Stare kucyki nie znajdują dobrych domów nawet w święta. Stare kucyki jadą do rzeźni z braku klienta.
Kiedy Tutuś tu przyjechał, może wierzył, że znajdzie dom. Ale nie znalazł. Dziś jego miejsce do życia to cela śmierci, ale nie na długo, bo już 27 grudnia wyruszy w swoją ostatnią podróż. Chyba że zdołam zebrać 1000 zł zaliczki, co da mi więcej czasu na dozbieranie drugiej połowy. Bez pieniędzy niestety nie mam tam czego szukać. 2000 zł to cena, jaka handlarz chce za Tutusia, mówi, że to ochłapy, ale lepsze to niż nic. Bo i tak klienci zostawili go z pustymi rękami i „bagażem na plecach”, którego musi się pozbyć. „Taki kuc tylko na rzeź, chcesz to go weź, ale kasa musi być” mówił, więc ja spróbuję, ale czy zdołam Państwa przekonać, byście mi pomogli? Tego nie wiem.
Ogromnie proszę, o pomoc dla Tutusia, jego życie legło w gruzach, przez ludzi, dla których już obojętny jego los. Tylko my wiemy o nim i tylko my możemy jeszcze mu pomóc. Lub porzucić jak reszta i skazać na śmierć.
We wtorek trzeba wpłacić połowę za jego życie – 1000 zł. To tylko chwila, która zdecyduje o tym, czy stary Tutuś dostanie szansę w te święta na życie.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, opłaty za weterynarza i kowala, pierwsze miesiące utrzymania oraz specjalistyczną paszę.
Jeśli masz jakieś pytania, zadzwoń Marek: (+48) 502 064 387
Ładuję...