Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za każdą wpłatę, nie udało się uzbierać potrzebnej kwoty. Za zebraną kwotę kupiliśmy
5000 zł za siano
7000 zł za najem stajni, dziękujemy!
Konie umierają w ciszy, bólu i cierpieniu. Niezauważane przez ludzi. Niby kultowe, ale jednak nie będące przyjaciółmi. Bez Twojej pomocy nie utrzymamy ich dalej!!
Naszymi uratowanymi końmi interesuje się bardzo mało osób. Psy, które ratujemy, cieszą się ogromnym zainteresowaniem, wiele osób pyta o ich zdrowie, dopytuje, czy czegoś im nie trzeba, wspiera finansowo i rzeczowo, cieszy się, kiedy dochodzą do siebie.
Z końmi jest inaczej. Co miesiąc martwimy się, czy tym razem wystarczy datków, aby opłacić ich mieszkanie, jedzenie, leczenie… Co miesiąc strach zaciska nam rękę na gardle, bo chcemy dać tym koniom wszystko, co najlepsze… Każdy miesiąc kończymy z długiem, który w duże mierze powodują właśnie one. Nasze konie, którymi mało kto się przejmie…
Dlaczego? Bo nadal większość ludzi uważa je za coś w stylu starożytnego samochodu? Robota do pracy na roli?
Większość z nas kochała kiedyś jakiegoś psa albo przynajmniej znała dobrze. W porównaniu z tym konie wydają się zwierzętami niemal egzotycznymi, którym trudno jest współczuć i którymi ciężej się przejąć.
Pozwól, że Ci coś opowiemy.
Iza jest jedną z najmądrzejszych osób, z jakimi mieliśmy do czynienia. Rzadko też spotyka się istotę z tak olbrzymim autorytetem. Jej koleżanki w mgnieniu oka podporządkowują się jej woli, bo jej ufają i wierzą, że podejmie najlepszą możliwą decyzję. Jest doświadczona, pewna siebie, ale trochę nieprzystępna – na jej zaufanie trzeba zasłużyć, byle komu serca nie odda! Życie nauczyło ją, że ci, którzy są blisko, mogą nas najbardziej zranić. Iza nie może sobie pozwolić na lekkomyślne zaufanie - jest odpowiedzialna za całe stado naszych koni. Jest jego przewodniczką.
Iza cierpi na grudę brodawczakowatą – jedna z jej nóg jest ogromna, napęczniała i, co tu ukrywać, wygląda ohydnie. Aby żyć bez dyskomfortu, Iza potrzebuje regularnej, starannej pielęgnacji nogi i nieustannej opieki weterynarza.
Verona to jedna z najbardziej złamanych przez życie osób, z jakim się spotkaliśmy – a wielokrotnie trafiały do naszego azylu konie, które ludzi się śmiertelnie bały i reagowały agresją na kontakt z nimi. Verona jest zdecydowanie najgorszym przypadkiem. Umiesz sobie wyobrazić, że latami trwasz w jednym ciemnym pokoju i od czasu do czasu drzwiach, na tle niespodziewanej plamy światła, staje przerażająca postać, która wrzuca ci trochę jedzenia, a do tego brutalnie cię bije? Tak żyła Verona – zamknięta w stodole bez światła słonecznego i kontaktu z innymi końmi. Na skutek tego straciła wzrok, nabawiła się choroby sierocej i rozpaczliwej nienawiści do ludzi – na widok człowieka miota się, kopie, gryzie.
Ale Verona pragnie kontaktu z innymi końmi. W naszym azylu uznała za swoją przybraną córkę Kami, młodą klaczkę. Nie odstępuje jej na krok, strzeże, pilnuje, chroni. Kocha ją całym swoim sercem, któremu latami odmawiano miłości do innych koni. Verona również ma zaniedbane i chore nogi przez lata stania na złym podłożu i braku ruchu. Wymaga pomocy lekarskiej, pracy kowala i korekcji kopyt.
Kami z kolei z radością dała się „ucórczyć” i chętnie pozwala Veronie o siebie dbać. To osóbka o niezłomnym charakterze, trochę zadziorna, trochę przewrotna – no i cwaniara. Skoro Verona tak ją kocha, to niech się wykaże!
Kami ma sztorcowe kopyta, które bardzo utrudniają jej chodzenie. Ona chce biegać, bawić się, ale nie może… Kopytka muszą zostać skorygowane.
Salo to taki wspaniały, łagodny chłopiec. Z każdym się przyjaźni, z każdym chce się zakolegować. Brat - łata, ten typ, który każdemu pomoże, na nikogo się nie gniewa. Serce na dłoni… a raczej na kopycie. I tej cudownej osobie los rzucił kłody w postaci chorego przewodu pokarmowego i chorego serca.
Bardzo długo diagnozowaliśmy Salo i jeszcze dłużej ustawialiśmy leczenie, bo ono było… sprzeczne. Leki na serce źle oddziaływały na układ pokarmowy i vice versa. Dziś stan zdrowia Salo jest mniej więcej ustabilizowany, ale jego leczenie kosztuje 7 tysięcy złotych miesięcznie.
Modena to małe dziecko. Jak to dziecko, jest radosna, rozbrykana, energiczna i niepokorna. Kiedy jej mama, Gina, nawołuje ją cicho, Modena z reguły wstrzymuje się chwile z przybiegnięciem z powrotem, jakby chciała powiedzieć: „Dobra, dobra, mama, ZARAZ, tylko jeszcze tutaj coś muszę”.
Oj, łobuziara, ale kochana i rozkoszna!
Żeby mogła dalej brykać, potrzebuje leczenia nóżek – urodziła się z krzywymi. W jej wieku korekcja przynosi bardzo dobre wyniki, ale trzeba działać szybko. Modenka będzie miała podklejane nóżki i będzie musiała nosić specjalne korekcyjne buciki dla źrebaków.
Widzisz? Nasze konie to prawdziwe indywidualności. Każdy ma swój własny, wspaniały, niepowtarzalny charakter i każdy wycierpiał się już wystarczająco wiele.
Ich leczenie jest straszliwie drogie… Ale kiedy spojrzy się w ich mądre, rozumne, ciepłe oczy, ma się pewność, że poddać się po prostu nie wolno. Że one naprawdę zasługują na to, żeby, szczęśliwe i wolne, mogły spacerować po zielonej trawie, na pastwisku na skraju lasu.
Pomóż nam zapłacić za leczenie Izy, Salo, Verony, Kami, Modeny. Pokaż, że dla Ciebie też ich życie ma znaczenie!
Ładuję...