Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Chciałbym z całego serca podziękować Wam za pomoc w ratowaniu cytrusków. Nie było łatwo i mieliśmy setki chwil zwątpienia, ale wieści są naprawdę wspaniałe❤️
Mandarynka przeszła zabieg enukleacji, czyli usuwania zniszczonych oczu i czyszczenia oczodołów. Okres rekonwalescencji był trudny, malutka w pierwszych dniach była bardzo słaba, jednak jej wola życia wygrała. Mandarynka skradła nam serca bez reszty.
Tuż po wyciągnięciu sączków i ściągnięciu szwów malutka pojechała do nowego domu i właśnie dostaliśmy zdjęcie jak śpi szczęśliwa na własnej kanapie. Czy mogłoby być piękniej?
Udało mi się złapać bobasa ze złomu. To też nie było łatwe, bo trwało dwie noce i niefortunnie przebiłem stopę zardzewiałym gwoździem, ale efekt był taki, że zabrałem do domu małą Cytrynkę, gdzie dołączyła do Klementynki i Mandarynki. Wkrótce karmicielce udało się też odłowić ostatniego bobaska, Limonkę.
Dzieciaczki przeszły odrobaczenia, szczepienie. Dziś Limonka i Cytrynka pojechały do wspólnego domu.
Na adopcję czeka jeszcze tylko Klementynka, ale wierze, że i jej wkrotce się poszczęści.
Dziękuję za Wasze wielkie serducha i wsparcie, dzięki któremu mogliśmy o nie zawalczyć.
Widziałem już tyle krzywdy, że noc nie powinno mnie poruszać. Niestety znieczulica nie chce nadejść, a ja codziennie przeżywam koszmar, z którego nie mogę się obudzić. Koszmar bólu, cierpienia, męki powolnego umierania...
Poznajcie Mandarynkę. Kotkę mieszczącą się na dłoni, urodzoną w miejscu, gdzie koty skazuje się na zagładę, rzuca w nie petardami, truje i tępi. Tylko garstka dobrych osób próbuje coś zmienić, ale ile można zdziałać w pojedynkę?
Mandarynka urodziła się by umrzeć. W miejscu, gdzie nie powinien się rodzić żaden kot. Nie tylko dlatego, że ludzie je tępią, ale to też wylęgarnia rozlicznych chorób, jak koci katar czy kocia białaczka.
Jakby nie było dość, że nikt jej tam nie chce, mała z dnia na dzień ślepła, aż w końcu jej oczy rozsadziło od środka, a ona przestała cokolwiek widzieć. Już nawet światło do niej nie dociera i czekała, aż i światło życia zabierze ją z tego padołu cierpień.
Tak się nie stało. Wiele osób zaangażowało się by jej pomóc. I tym sposobem Mandarynka trafiła do nas. Jest tak chuda, że dotykając można policzyć każdą kostkę. Skupisko pcheł, robactwa, ropy. Gdyby nie ratunek, odeszłaby tak, jak jedno z jej rodzeństwa. Nie wiadomo, co się stało. Odszedł sam, w zimnie i zupełnej zbieczulicy.
Razem z Mandarynką złapane zostały dwa kociaki. Klementynka i inny maluch, który niechybnie uciekł w stertę starych śmieci. Próbuję jak tylko umiem go złapać. Nie pomaga fakt, że te maluchy znają człowieka raczej z gorszej strony... Na miejscu został też jeszcze jeden maluch. Żyję nadzieją, że dla tej dwójki też zdążymy z pomocą.
Mandarynka natychmiast otrzymała leki, kroplówki i najdroższe- koci interferon. Dostała go też Klementynka. Koszt dla dwóch kociąt to 2000zł. Obydwie są aktualnie w szpitaliku, w poniedziałek Mandarynka będzie mieć operację. Jako, że oczy od środka aż pływają, nie możemy zbyt długo czekać. Operacja jest ryzykowna, lecz mniej, niż zbyt długie czekanie.
Czeka nas długa walka i spore koszty: chirurg, badania, interferon, masa leków, kroplówek... Jeśli maluchy wyjdą FelV dodatnie (na co niestety jest duża szansa) to ich szanse na dom będą zerowe i będą musiały zostać z nami.
Teraz toczy się walka o życie Mandarynki, Klementynki oraz o to, by zabezpieczyć pozostałe maluchy.
Wiem, że proszę o wiele... Jednak stan jest naprawdę poważny i cena życia kazdego z nich to kilka tysięcy złotych. Błagam, pokażmy im że ludzie są nie tylko źli...
Ładuję...