Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Drodzy Państwo, prosimy o Wasze wsparcie. Dwa dni temu w stanie skrajnego wyczerpania odebrana została interwencyjnie suczka, którą nazwaliśmy Hopie.
Suczka do schronienia miała starą kuchenkę, jedzenie które było popsute i ciężko zidentyfikować, co dokładnie było w garczkach. A zaczęło się tak:
- Dzień dobry jest u mnie pies, żryć to nie chce.
Byliśmy pewni, że to jakiś bezdomniak. Na miejscu okazało się, że ten bezdomny pies stał na łańcuchu i tylko dni dzieliły ja od śmierci. Zaczęliśmy dociekać, dlaczego suka jest tak dramatycznie chuda i bez sił. Usłyszeliśmy tylko, że żryć nie chce od 3 dni. Kiedy podjęliśmy decyzję, że zabieramy psa, kobieta uniosła się i zaczęła pytać jakim prawem?
Myślała, że podamy psu leki na wzmocnienie i będzie po kłopocie. W gabinecie weterynaryjnym rozpoczęliśmy diagnostykę, ale stan psa oceniony był na krytyczny z ostrożnymi rokowaniami. Gorączka, larwy much które setkami wychodziły z odbytnicy, prowokowały nawet lekarzy weterynarii na wymioty.
Suczka nic nie je, póki odżywiana jest dożylnie, żeby jakkolwiek ja wzmocnić. Jest dramatycznie odwodniona. Zaburzona jonowo, mocznik dwukrotnie przekroczył normę. Suczka ma dopiero 2 lata, pomóżcie nam zawalczyć, nasza Fundacja wzięła kolejnego podopiecznego w bardzo ciężkim stanie a prawda jest taka, że na koncie zostało nam tysiąc złotych. W przychodni weterynaryjnej mamy dług opiewający na kilka tysięcy złotych za ostatnie ciężkie przypadki.
Hopie waży 6 kg, powinna ważyć około 12-15 kg. Babeszja canis oraz dirofilria na tym etapie została wykluczona. Żołądek psa jest bardzo skurczony. Bardzo prosimy pomóżcie, wierzymy, że Hopie wygra i czeka ją cudowne życie w przyszłości.
Do kobiety, która miała suczkę u siebie zadzwoniliśmy wieczorem, żeby raz jeszcze dopytać co jadła. Najwyraźniej pani była niewzruszona nasza troską o psa. Na nasze pytanie odpowiedziała, że dawała jej to, co miała, ale sobie od ust nie odbierze, żeby dać psu. Podawała podobno ziemniaki, makaron i kasze. Nie dowiedzieliśmy się ile razy dziennie lub co ile dni była karmiona. Na pytanie dlaczego nie stworzyła warunków dla psa pani odpowiedziała, że pies warunki miał dobre, po chwili wyraźnie rozbawiona stwierdziła, że powinna dać psu kanapę. Pani nie odpowiedziała na pytanie, dlaczego pies który stał w pełnym słońcu nie miał dostępu do wody.
Dowiedzieliśmy się za to, że suczka przybłąkała się w święta, a więc ponad 2 i pół miesiąca temu. Ile w tym prawdy? To już sumienie tej kobiety. To, czy zdążyliśmy na czas, pokażą najbliższe dni. Prosimy o pomoc.
Ładuję...