Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Walduś, którego uratowaliście w zeszłym tygodniu, jest już u nas! Ten biedny, przestraszony i głodny kucyk, którego spotkałem u handlarza, będzie miał dzięki Wam nowe życie. Dziękuję z całego serca w moim imieniu i w imieniu Waldusia.
Na razie Walduś trochę się niepokoi, na początku nie chciał do mnie podchodzić. Ale kiedy zobaczył, że nic złego nie robię, nawet zdecydował się do mnie zbliżyć i pozwolił się pogłaskać. Myślę, że Walduś niedługo poczuje się tu jak w domu!
Niestety handlarz nie zgodził się na przesunięcie terminu spłaty do jutra, czy pojutrza. A zawsze dawał kilka dni na zebranie reszty pieniędzy. Wczoraj, z trudem zebraliśmy 900 złotych, a to oznacza, że dziś, w jeden dzień musielibyśmy uzbierać aż 2600 złotych. A to jest niemożliwe i oznacza śmierć dla Waldusia. Podczas dnia otwartego otrzymałem pieniądze na zakup trzech ton marchewek dla zwierzaków – w sumie 1500 złotych. Niestety życie Waldusia jest ważniejsze od jedzenia i przeznaczam te pieniądze na jego wykup. Ale to wciąż za mało, brakuje jeszcze 1100 złotych. I już nie wiem, skąd wziąć te pieniądze. Aż głupio mi prosić o darowizny dla Waldusia drugi dzień z rzędu. Ale nie mam wyjścia. Więc, jeżeli możecie, pomóżcie Waldusiowi raz jeszcze.
Marek Sotek
Niestety handlarz nie zgodził się na przesunięcie terminu spłaty do jutra, czy pojutrza. A zawsze dawał kilka dni na zebranie reszty pieniędzy. Wczoraj, z trudem zebraliśmy 900 złotych, a to oznacza, że dziś, w jeden dzień musielibyśmy uzbierać aż 2600 złotych. A to jest niemożliwe i oznacza śmierć dla Waldusia. Podczas dnia otwartego otrzymałem pieniądze na zakup trzech ton marchewek dla zwierzaków – w sumie 1500 złotych. Niestety życie Waldusia jest ważniejsze od jedzenia i przeznaczam te pieniądze na jego wykup. Ale to wciąż za mało, brakuje jeszcze 1100 złotych. I już nie wiem, skąd wziąć te pieniądze. Aż głupio mi prosić o darowizny dla Waldusia drugi dzień z rzędu. Ale nie mam wyjścia. Więc, jeżeli możecie, pomóżcie Waldusiowi raz jeszcze.
Marek Sotek
Spójrzcie na Waldusia, jak łapczywie zjada wszystko co jest w jego zasięgu. Pytam się handlarza, czy ma w boksie siano i wodę, i dlaczego jest taki przerażony. Patrzy się na mnie głupkowatym wzrokiem i śmieje się bezmyślnie. Mówi, że ma wszystko, ale że tam nie można wchodzić. Próbuję się jakoś opanować, bo wiem, że jak rozkręcę aferę, to nie uratujemy Waldusia, ani kolejnych koni czekających na ubój, które stoją u tego handlarza. Jedyna szansa na ratunek, to zebrać dziś 500 złotych zaliczki, a pózniej resztę pieniędzy. Bardzo Was proszę o pomoc dla Waldusia.
Marek Sotek
Walduś stoi przywiązany do drzwi stodoły. Handlarz wystawił go na dwór specjalnie na mój przyjazd. Mimo świecącego słońca, wydaje się jakby zapadał zmierzch.
Z zewsząd dobiegają odgłosy cierpiących zwierząt, rżenie i piski. Walduś jest bardzo zdenerwowany, cały czas grzebie kopytem i rozgląda się przerażonym wzrokiem dookoła. Jednocześnie cały czas próbuje zjeść chociaż kępkę trawy, wyciąga głowę i chciwie skubie wszystko, co ma w zasięgu mordki. Widać, że stał długo bez jedzenia. Ci handlarze to bezduszne istoty, przecież garść siana, czy owsa, to żadne koszty. Sam już nie wiem, czy to tylko bezmyślność, czy też chęć znęcania się nad zwierzętami. Oczywiście przy mnie zawsze mówią, że właśnie zjadły siano, czy wypiły wodę.
Ale jestem pewien, że jak nikt tego nie kontroluje, to całymi dniami konie stoją pozamykane, bez wody, czy siana. Spójrzcie na Waldusia, jak łapczywie zjada wszystko, co jest w jego zasięgu. Pytam się handlarza, czy ma w boksie siano i wodę, i dlaczego jest taki przerażony. Patrzy się na mnie głupkowatym wzrokiem i śmieje się bezmyślnie. Mówi, że ma wszystko, ale że tam nie można wchodzić. Próbuję się jakoś opanować, bo wiem, że jak rozkręcę aferę, to nie uratujemy Waldusia, ani kolejnych koni czekających na ubój, które stoją u tego handlarza. A nie o to nam chodzi. Jedyne, co udaje mi się załatwić, to że handlarz obiecuje przełożyć transport do rzeźni na jutro.
Dziś wieczorem muszę mu przelać 500 złotych zaliczki, to odwoła jutrzejszy transport. Przynoszę Waldusiowi wiadro wody i czekam aż się napije i zje trochę trawy. Ale niestety muszę jechać, i nie wiem co z nim się stanie. Jest w rękach tego oprawcy. Nic więcej nie mogłem zrobić. Jeżeli chcemy go uratować, musimy zebrać zaliczkę do końca dnia, a później resztę pieniędzy. Proszę bardzo o Waszą pomoc.
Marek Sotek
W kwotę wliczony jest wykup, transport, diagnostyka i weterynarz oraz kowal i miesiąc utrzymania.
Jeśli masz jakieś pytania, zadzwoń Marek: (+48) 502 064 387.
Zobacz więcej na www.razemdlazwierząt.pl
Ładuję...
