Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Mija półtora miesiąca od zabiegu Tadzika. W tym czasie bardzo często odwiedzał przeróżnych lekarzy, którzy oceniali stan kocura po operacji. Zespół przedsionkowy jako powikłanie po wyszyciu kanału słuchowego, niestety nie minął. Tadzik ma wciąż przechyloną głowę, co prawdopodobnie zostanie mu na zawsze. Musi nauczyć się z tym żyć, uczy się tak chodzić i wskakiwać na różne meble. Wychodzi mu to coraz lepiej, choć z początku było naprawdę trudno.
Odwiedziliśmy również kociego okulistę, który stwierdził u Tadzia zespół Hornera - to zespół powikłań po zabiegu, które spowodowane są naruszeniem nerwu wzrokowego w środkowym jego odcinku. Zespół ten objawia się u Tadzia anizokorią (niesymetryczne źrenice) oraz brakiem opadania górnej powieki i wysunięciem trzeciej powieki. Na szczęście, jeśli nerw został wyłącznie naruszony, a nie przerwany, istnieje szansa, że wszystkie te objawy znikną, jednak może to trwać nawet kilka miesięcy. Mimo tego, oczko jest na szczęście zdrowe, nie ma na rogówce żadnych nadżerek i nie trzeba już tego oka zakrapiać.
Zabieg się udał, powikłania częściowo ustąpiły i mamy nadzieję, że to już naprawdę koniec walki z tym paskudztwem.
Bardzo dziękujemy Wam wszystkim za wsparcie - gdyby nie Wasza nieoceniona pomoc, doskonale wiemy, że Tadzia już by z nami nie było. Dziękujemy!
Choć mija już czwarta doba od zabiegu, to z powikłaniami zmagamy się do dzisiaj. U Tadzia stwierdzono zespół przedsionkowy, który nadal nie minął. Codziennie odwiedzamy weterynarza, święta czy nie, Tadzik musi być obejrzany przez specjalistów.
Choć oczopląs jest dużo mniejszy, to jednak wciąż się utrzymuje, podobnie jak przekrzywienie głowy. Wczoraj Tadzik po raz pierwszy podniósł się na łapkach do miseczki - do tej pory tylko się czołgał i czołganie to wciąż jego główny sposób poruszania się, jak tylko ma na to siły, bo zazwyczaj jednak leży i tylko po intensywnym trzaskaniu ogonem o dno klatki widzimy, jak bardzo jest zdenerwowany i zestresowany całą sytuacją.
Tadzik pełza do kuwety, w której się załatwia, ale nie ma sił z niej wyjść. Konieczne jest więc mycie go, bo jest brudny od moczu - Tedi nie jest z tego powodu zadowolony. Jedna z powiek nie domyka się, dlatego trzeba zakrapiać oczy i podawać żel do oczu - to wprawia Tadzika w furię i rzuca się tak, że nawet lekarze mają problem z okiełznaniem go i udaje się to dopiero kiedy przeciwko Tadzikowi są co najmniej trzy osoby.
Choć początkowo planowano wyciągnąć dren po około 2-3 dniach od zabiegu, to niestety wciąż wypływa z niego ropna wydzielina. Nie ma więc mowy o usunięciu drenu zbyt szybko, z drugiej strony pozostawienie go na dłużej tak głęboko jak musi być, grozi zapaleniem opon mózgowych.
Dziś Tadeusz postanowił, że sam zrobi porządek z drenem i wyrwał go, kiedy miał atak furii na widok kropli do oczu. Dren będzie zakładany ponownie jutro, w znieczuleniu - jakby już teraz było mało komplikacji...
Choć małymi kroczkami Tedi robi postępy, to jednak nadal nie jest dobrze. Wciąż utrzymuje się obrzęk tkanek po operacji, cały czas jest zbyt wcześnie, by powiedzieć, czy wszystkie powikłania miną. A jeśli nie miną - czy Tadzik nauczy się z nimi żyć.
Bardzo byśmy chcieli, by cały ten koszmar już się zakończył i by Tadzik nie spędzał swojego kociego życia odwiedzając lekarzy, by wreszcie mógł być stuprocentowym kotem, naszą czarną panterą...
Dziś, 6 kwietnia Tadzik miał w koncu zabieg wyszycia kanału słuchowego. To, co weterynarze zobaczyli w uchu środkowym, było czymś okropnym. Tkanki puszki bębenkowej były bardzo przerośnięte, gdzieniegdzie były sporych rozmiarów zmiany kostne, których być nie powinno, a całość zalana była obfitą cuchnącą ropną wydzieliną. Przerost i skostnienie tkanek były na tyle zaawansowane, że niezbędne było usunięcie również małżowiny usznej.
Choć znaliśmy ryzyko, operacja była konieczna. Tadzik znów ma szereg powikłań, gdyż ponownie naruszony został nerw wzrokowy. Od początku utrzymuje się oczopląs, źrenice są poszerzone i nie reagują na światło. Głowa jest przechylona na bok, Tadzik ma skrzywienie boczne, a jedna z powiek być może nie będzie się do końca zamykać, jeśli uszkodzenie nerwu będzie trwałe.
Tadzik ma wszyty dren aż do samej puszki bębenkowej, by oczyszczać ucho z zalegającej ropy. Dostaliśmy zapas kropli, które musimy podawać do oczu co kilkadziesiąt minut - nawilżające, obniżające ciśnienie w oku i inne.
Teraz najgorszy czas - czekanie w strachu, czy powikłania miną, czy nie. Bardzo liczymy na to, że Tadek podniesie się po tym zabiegu i wyjdzie z niego bez szwanku, bo jest po prostu niezniszczalny. Jednak wiemy, że obecnie wszystko może się wydarzyć.
Choć przed zabiegiem nie założyliśmy zbiórki, robimy to teraz. Powikłania po zabiegu, codzienne wizyty u weterynarzy, oczyszczanie drenu i badania kontrolne u neurologa i okulisty, a do tego wysyłka wycinków z puszki bębenkowej do badań histopatologicznych to koszty niemal tak duże jak samego zabiegu. Dlatego ponownie prosimy o wsparcie Tadzika. Tylko dzięki Wam zaszliśmy z leczeniem tak daleko, tylko dzięki Wam Tadzik otrzymał szansę na leczenie i życie bez bólu. Meta jest coraz bliżej... Czy pomożecie nam na tej ostatniej prostej?
Ładuję...