Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Wczoraj przed 8 rano zgasła gwiazda wielkiego wojownika o życie, Szczurka.
Ostatnie dni Szczurek nie był już w stanie sam poradzić sobie z gorączką, był non stop na lekach, później również na kroplówkach. Tracił apetyt. Pamiętam, jak potrafił zjeść wszystko, nawet leki... Teraz nie dojadał, wybrzydzał... Waga rosła, ale bynajmniej nie od poprawy jego stanu. To płyn zalewał jego jamę brzuszną. W nocy zaczął się dusić - to pewnie płyn i powiększone narządy uciskały przeponę... Dlatego nad ranem z dr Karoliną pożegnałyśmy go, wycałowując do samego końca.
Wierzymy, że zrobiłyśmy wszystko, co się dało. To nie porażka... To nieskończenie lepszy los niż śmierć z głodu na ulicy. Ale boli tak samo i jest cholernie niesprawiedliwe. Nie wydarzyłoby się to, gdyby bliscy jego opiekunów mieli w sobie trochę empatii...
Dziękujemy za Wasze wsparcie w naszej walce o Szczurka.
Nie zapominajcie o tym cudownym kocie. My na pewno nie zapomnimy.
Dobranoc Szczurku. Do zobaczenia.
Kochani, udało się szybciutko zebrać początkowe 1000 zł, za co bardzo dziękujemy. Niestety wyniki Szczurka nie poprawiają się, morfologia i parametry wątrobowe fatalne... Wdrażamy steryd, dostaje kolejny już antybiotyk oraz liczne suplementy. Musi też dostawać drogą karmę - John Doga, bo tylko po niej nie ma biegunki... Walczymy cały czas, bo Szczurek całym sobą pokazuje, jak bardzo chce żyć, ale niestety ta walka kosztuje. Jesteśmy więc zmuszeni zwiększyć kwotę zbiórki, tak aby pokryć kolejne badania, leki oraz jedzenie.
Dziś w końcu historia Szczurka, który jest pod naszą opieką od zeszłej środy. Jest to historia niestety z tych tragicznych.
Szczurek był całe życie kotem domowym, niestety po śmierci opiekuna, starszego pana, jego dzieci wzięły niepełnosprawną mamę ze sobą za granicę, a kota... wystawiły za drzwi. I tak Szczurek, nieznający życia na zewnątrz, żył, a raczej przetrwał, ok. 3 miesiące, zanim został złapany.
Trafił do nas w stanie tak dramatycznym, że nie pisałam o nim specjalnie - podejrzewałyśmy z dr Karoliną, że zaraz będziemy się żegnać. Skóra nawinięta na kości, sierść odbarwiona od niedoborów, okropny katar, oskórowana łapa z wystającym miejscami mięchem, wsza na wszy, tasiemce długości palców u rąk... Niewyobrażalny widok, niewyobrażalny smród. Kiedy w USG pokazał się płyn w jamie brzusznej, praktycznie już planowałyśmy eutanazję, żeby go dalej nie męczyć, bo absolutnie wszystkie jego wyniki były co najmniej złe.
Szczurek nas jednak zaskoczył. Od początku ma apetyt za trzech, grzecznie znosi wszystkie zabiegi, w tym dwie kąpiele, miauczy, łasi się, próbuje mruczeć z zatkanym nosem. W jego oczach widać wielką miłość do człowieka, mimo cierpienia, które z jego strony zaznał. Płynu w brzuchu nie przybywa, wyklucza to więc raczej FIP i wskazuje bardziej na chłoniaka. Dziś dodatkowo dobił nas kolejny wynik - Szczurek ma FIV...
Zdajemy sobie sprawę, że Szczurek ma znikome szanse na adopcję. Adopcja oznaczałaby dla niego i tak raczej opiekę paliatywyną, póki dalej ma taką chęć życia. Być może jednak znajdzie się ktoś, kogo ta historia złapie za serce i kto będzie chetny dać Szczurkowi ciepły dom na ostatnie miesiące życia. My w każdym razie się nie poddajemy. Walczymy o niego tak długo, jak on walczy o siebie. Jest cudownym kotem, który zasługuje na zadbanie o niego po tym, co wycierpiał.
Trzymajcie kciuki za tego wojownika i niech to będzie słodko-gorzka motywacja na resztę tygodnia - nigdy nie jest za późno, by pomagać!
Ładuję...