Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Koteczka Warka i jej maluszki prześlicznie dziękują Wam za pomoc :)
Mama i kocięta szukają swoich domków na zawsze :)
Usłyszałam krzyk potwornego bólu, agonalny płacz… Nikt nigdy, ani żaden człowiek, ani żadne zwierzątko, nie powinien patrzeć na śmierć swojego dziecka. I to taką śmierć. Biegłam, ile sił w łapkach, bałam się potwornie. Podświadomie wiedziałam, że moje dziecko umiera, że nie zdołam go uratować, ale iskierka nadziei się tliła. Kiedy dobiegłam i zobaczyłam moje maleństwo poczułam, że nie mogę oddychać.
Chciałam żeby to był koszmar, nie mogłam uwierzyć, że to się naprawdę dzieje. Nie upilnowałam swojego dziecka… Nad jeszcze dygocącym ciałkiem mojego maluszka stała kuna. Nie myślałam, nie zastanowiłam się nawet chwili, rzuciłam się na nią, kąsałam, drapałam, a kuna się broniła i po chwili uciekła. Nie czułam bólu, krew ciekła mi po głowie, ale jedyne, o czym myślałam, to moje maleństwo. Nie mogło przeżyć, kuna przegryzła mu brzuszek na dwie części, usiadłam i zaczęłam je myć, najpierw po główce, potem po pleckach, po łapkach. Nie chciałam, żeby leżało takie brudne i zakrwawione. Teraz wiem, że to nie miało sensu, jedno miejsce myłam, a na drugie kapała moje krew.
Nie wiem, ile tak siedziałam… Dopiero po jakimś czasie oprzytomniałam i pobiegłam sprawdzić jak się czują moje pozostałe dzieci. Były całe i zdrowe. Na razie. Nie zdołałabym ich upilnować, ocalić. Nie chciałam ich tutaj rodzić, na działce pod krzaczkiem, ale jestem kotką bezdomną. To znaczy kiedyś miałam dom, ale mnie tam nie chcieli, jak podrosłam. Już rok żyję na ulicy, bardzo lubię ludzi i tego samego uczę moje maluszki. Są takie śliczne, zawsze mam nadzieję, że przynajmniej one będą miały domy. Kiedy ciocie dowiedziały się, co się stało z moim kociątkiem, zgodziły się nas do siebie przyjąć. Ja naprawdę nie chcę niczego dla siebie, ja sobie poradzę, błagam Was o pomoc dla moich dzieci…
Nazwaliśmy ją Warka. Przyjechała do nas z dwoma synkami i córeczką. Pomimo tego, co przeszła, Warka jest jedną z najsłodszych kocich mam, jakie znaliśmy – jest bardzo ufna w stosunku do ludzi a o kocięta dba idealnie. Tak bardzo nam przykro, że nie mogliśmy jej przyjąć wcześniej, wówczas jej maleństwo by żyło. Rany na główce Warki już się prawie zagoiły, ona sama i maluszki wyglądają zdrowo, ale muszą spędzić tydzień w lecznicy, żeby się odrobaczyć i odpchlić. Przed wyjazdem do domku tymczasowego muszą też mieć wykonane testy na choroby zakaźne. A potem musimy je zaszczepić – mamę raz a kocięta dwa razy. Za jakiś miesiąc, może półtora Warka przestanie karmić dzieci i wówczas musimy ją wysterylizować.
My naprawdę nie mamy już żadnych oszczędności, nie powinniśmy przyjmować Warki i jej maluszków, ale bardzo się baliśmy, że tam, gdzie mieszkali kocięta mogłyby nie przeżyć. Błagamy, pomóżcie nam opłacić opiekę weterynaryjną tej kociej rodzinki…
Ładuję...