Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dzięki Państwa wsparciu udało się zoperować Colę, która dzisiaj jest zdrowym i szczęśliwym psem! Dziękujemy za pomoc <3
Cola to cudowna, aktywna suczka. Dzięki swojemu cudownemu charakterowi szybko znalazła dom! Po kilku coudownych pełnych troski i miłości miesiącach nad życiem Coli, teraz Pimpka zawisła czarna chmura.
Opiekunowie niezwłocznie zareagowali, jednak wizytom u lekarzy nie było końca i mimo leczenia, tydzień w tydzień stan Coli pogarszał się coraz bardziej, a rachunki za leczenie zaczęły rosnąć do niebotycznych kwot.
Choć opiekunowie bez wahania ratowali życie Pimpka, zdecydowaliśmy, że poprosimy cudownych Zwierzolubów o wsparcie finansowe dla tej rodziny. Ostatnia operacja ratująca życie kosztowała 2500 zł!
U Coli po długiej diagnostyce i coraz gorszym samopoczuciu zdiagnozowano wgłobienie jelita. Po operacji doszło niestety do komplikacji - zapalenia otrzewnej oraz ponownego wgłobienia (Wgłobienie jelit polega na patologicznym wsunięciu się jednego odcinka jelita w drugi. Stanowi jedną z najczęstszych przyczyn niedrożności i niedokrwienia jelit. Wgłobienie objawia się kolkowym bólem brzucha oraz ogólnym złym stanem ogólnym. Podjęcie szybkiej interwencji pozwala uniknąć leczenia operacyjnego).
Prosimy, pomóżcie spłacić rachunek za leczenie Coli.
Pomóżmy tej rodzinie spłacić dług, bo to dom dla Pimpka jak z bajki.
A tak opowiedziała nam swoją historię Cola:
"Mam na imię Pimpek, ale mówią na mnie Kartofelek, Kluska, Niunia, Gamoń i Pimpolina. Mam 2 lata. Do tej pory byłam bardzo energiczna, szczęśliwa i kochająca swoje pieskie życie, ale 6 tygodni temu zaczęłam być chora.
Wszystko zaczęło się w sobotę rano, obudziłam się bez apetytu i cały dzień nic nie zjadłam. W niedzielę też nic nie jadłam i moi rodzice pojechali ze mną do weterynarza, było bardzo fajnie, bo mogłam wskoczyć na stół i dostałam przysmak. Potem mi podłączyli jedzenie w płynie i poczułam się dużo lepiej. Pan doktor mówił, że mam w brzuszku jakieś robaki, ale ja poza muchami nie jadłam żadnych robaków. Ważyłam wtedy 15,5 kg. Przez następne dni dostawałam w karmie gorzkie białe pigułki, które nauczyłam się wypluwać bokiem. Potem, żebym ładnie jadła lekarstwa, rodzice dawali mi pyszny francuski serek i to mi się bardzo podobało, bo wcześniej nie dostawałam takich przysmaków. Kilka dni później czułam się gorzej i przestali mi dawać te gorzkie pigułki, za to zaczęliśmy jeździć do nowej pani doktor. Na początku mi się podobało, bo były tam inne pieski i kotki. Potem musiałam leżeć na plecach i jeździli mi po brzuszku takim zimnym czymś i patrzyli w monitor, chyba z pięciu ludzi patrzyło. Na koniec każdej wizyty pani lekarka dawała mi przysmak, ale najpierw kuła mnie w pupę, niektóre ukłucia bardzo bolały... Ale ten przysmak... Ważyłam wtedy już tylko 13 kg
Po kilku wizytach pojechaliśmy w jeszcze inne miejsce, gdzie były pieski i kotki, tam był pan lekarz i pani lekarka. Mama z tatą długo z nimi rozmawiali, a mnie dokładnie oglądali. Byliśmy tam kilka razy i na jednej z wizyt wszyscy się ucieszyli, jakby coś znaleźli. Na następny dzień przyjechaliśmy tam znowu i pan lekarz ogolił mi brzuszek i było ukłucie, potem mi się zachciało spać i pamiętam tylko, że było mi bardzo przyjemnie... Jak się obudziłam, to cały brzuszek mnie bolał, nie mogłam chodzić, bo obijałam się o ściany. W dodatku dali mi takie ubranko, w którym mi się dziwnie chodziło. Pan lekarz powiedział, że wycieli mi coś z brzuszka, kawałek jelita, bo się zawinęło. Byłam bardzo głodna i nie dawali mi nic do picia. Ważyłam wtedy 11 kg.
Na następny dzień dostałam jedzenie i bardzo mi smakowało, ale dwa dni później mocno mnie zabolał brzuszek i już nie chciałam jeść. Rano pojechaliśmy do pana lekarza i był bardzo smutny. Wieczorem pojechaliśmy do szpitala i tam było pełno piesków i kolejni lekarze. Znowu zachciało mi się spać i zrobiło się przyjemnie. Jak się obudziłam, to nie było moich państwa, były inne pieski w pokoikach obok, było bardzo fajnie. Z brzuszka wystawała mi jakaś rurka, którą wpuszczali mi płyn, a na głowie miałam założone jakieś coś, co nie pozwalało mi się obracać i lizać. Lekarz mówił przez telefon coś o zapaleniu otrzewnej i że muszę tu być jeszcze parę dni. No i w końcu po trzech samotnych nocach po mnie przyjechali. Pani pielęgniarka mówiła, że nie chce mnie wypuścić, bo mnie bardzo polubiła, ale ja już chciałam do domu. Byłam bardzo głodna i cały czas chciałam jeść. Minęło już 6 tygodni od pierwszej wizyty u lekarza. Ważę teraz tylko 10,8 kg, ale wydaje mi się ze już wszystko będzie teraz dobrze, bo mam wilczy apetyt i dużo energii! Z każdym dniem czuję się coraz lepiej i czekam, aż zdejmą mi szwy, żebym mogła biegać tak jak kiedyś :)".
Ładuję...