Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
27.11.2023
WYPLĄTANA Z DRUTU KOLCZASTEGO
Prawie dwa tygodnie spędziła w szpitaliku lecznicy weterynaryjnej. Prawie dwa tygodnie była walka o jej łapkę. To była bardzo trudna walka, bo kotka była bardzo agresywna przy każdej próbie zbliżenia się do niej.
W zeszły piątek przyjechała do mnie. Byłam przerażona wizją zmiany opatrunków kotce, która może mnie zaatakować. Najpierw mocno walczyła, pomagał jedynie kocyk na głowie, kontrolowanie jej ruchów. Z dnia na dzień była jakby bardziej spokojna. Nawet do miseczki podchodziła nie czekając aż zniknę jej z oczu. Od wczoraj zmieniamy opatrunki bez kocyka na głowie. Mała może obserwować co się z nią dzieje. Czasem zawarczy ale ja wtedy natychmiast przestaje zajmować się jej łapką tylko zaczynam głaskać.
Zmiana opatrunku trwa bardzo długo ale dlatego, że cały czas uspokajam ją pieszczotami, które wyraźnie lubi.
Dziś łapka wygląda znacznie lepiej ale nadal jest niebezpieczeństwo, że rana się nadkazi. Kicia ma bardzo niebezpieczną bakterię - gronkowca.
Cały czas pilnuję by niczego jej nie brakowało, by zmiany opatrunków nie kojarzyły jej się z bólem. Bym ja nie kojarzyła jej się z czymś bardzo złym. Pragnę by zaufała mi na tyle, by na moje pieszczoty odpowiedziała mruczeniem. Czy kiedyś na to zasłużę?
Koteczka prosi o grosik na swoje leczenie. Nie zostawiajcie nas w momencie gdy kotka otrzymała już pomoc, bo tej pomocy ona nadal potrzebuje.
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/wnyki-smiertelna-pulapka
Historia koteczki w linkach:
https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=699505758947562&id=100066644321267
https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=697592279138910&id=100066644321267
Dziś skaleczyłam się w palec. Kurcze przez przypadek. Przez własną głupotę. Cholera, zaklęłam pod nosem. Krew polała się strumieniem. Maleńka kilkumilimetrowa rana dawała mi znać przez cały dzień. Przy każdej czynności czułam dyskomfort. Mimo opatrunku, mimo plastra wszystko robiłam dzisiaj z dużą ostrożnością. Nie chciałam zadawać sobie dodatkowego bólu...
Co czuje on, nie mieści mi się nawet w głowie. Na samą myśl czuję nudności. Pół łapki całkowicie obdarte ze skóry. Mięso, mięśnie, wszystko na wierzchu. Do tego oplatany, zaciskający się zardzewiały drut kolczasty. On musiał się bardzo szarpać, aby wydostać się z pułapki, w której się znalazł. Zadziałał instynkt. Szok. Poczuł niesamowity ból, więc chciał za wszelką cenę się wyswobodzić. Chciał schować się gdzieś w bezpiecznym miejscu i przeczekać aż przestanie boleć...
Na szczęście tak się nie stało. Na szczęście jakaś dobra dusza zauważyła jego cierpienie. Usłyszała rozdzierający płuca przeraźliwy krzyk. Zauważyła jego heroiczną walkę o życie. Na szczęście straży pożarnej udało się wyciągnąć kociaka z plątaniny drutów. Na szczęście trafił pod naszą opiekę. Na szczęście nie siedzi gdzieś w krzakach z dala od ludzkich oczu. On umierałby bardzo długo. W niesamowitej agonii. Bardzo szybko wdałaby się infekcja. Z dnia na dzień robiłby się coraz słabszy. Z dnia na dzień cierpiałby coraz bardziej...
Już nie czuje bólu. Drut został usunięty. Dostał silne leki przeciwbólowe. Rana została opatrzona. Teraz powoli, w ciszy, w ciepłym dochodzi do siebie po tych traumatycznych przeżyciach. Dziś długo walczył o swoje życie, dziś wiele wycierpiał. Dziś stracił wiele krwi.
Dzisiejszy dzień pozostanie z nim zawsze. Czy podejmie dalszą walkę okaże się w ciągu kilku najbliższych dni.
A ja siedzę i patrzę na swój palec z naklejonym plasterkiem i zastanawiam się, z czego opłacimy kolejną fakturę. Z czego utrzymamy kolejnego kotka. Jego powrót do zdrowia potrwa bardzo, bardzo długo...
Ładuję...