Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Jest już u nas mały Wojtuś, którego udało nam się uratować. Przyjechał wczoraj i noc spędził w boksie. Teraz postanowiłem go wypuścić tam gdzie mieszka Kajtuś z mamą, czyli na padok dla dziadków.
Mam nadzieję, że Wojtuś zaprzyjaźni się z Kajtusiem od którego jest troszkę większy. Będę musiał znaleźć dla niego miejsce, gdzie będzie się czuł najlepiej, bo widać że cały czas szuka mamy i nie bardzo wie, co ma zrobić kiedy został sam.
Ale najważniejsze jest, że Wojtuś żyje. Dziękuję Wam za pomoc dla niego.
Dziś kończy się zbiórka dla maleńkiego Wojtusia. Brakuje 300 złotych. Bardzo proszę o pilną pomoc. Chcę, żeby już dziś wieczorem przyjechał do nas i był bezpieczny. Wiem, że nie zwrócimy mu mamy, czasu się już nie cofnie. Ale ten maluszek będzie żył!
Marek Sotek
Mama Wojtusia już została zabita, dzień wcześniej pojechała na rzeź. Ten maluch żyje tylko dzięki temu, że wyrwał się handlarzowi a samochód musiał już jechać. Stoi zdezorientowany w przyczepce i rozgląda za swoją mamusią. Widać, że bardzo tęskni, pewnie ma nadzieję że zaraz do niego przyjdzie i go przytuli. Chciałby już poczuć ciepło jej futerka i bezpieczeństwo. Lecz niestety ona już nie wróci. Wojtuś został sam na tym okrutnym świecie. Wiem, że nie zwrócimy mu mamy. Ale spróbujmy uratować chociaż jego. U nas są miłe ośliczki, może któraś go przygarnie. Dziś muszę wpłacić 600 złotych zaliczki. Proszę o Waszą pomoc.
Marek Sotek
Na podwórku handlarza stoi samochód ze starą, rozklekotaną przyczepą do przewozu koni. Z przyczepy dobiega cichy stukot małych kopytek. A kiedy zaglądam do środka, widzę maleńkiego osiołka, dzieciątko. Zupełnie samo, bez mamy. Widzę, że to maleństwo jest kompletnie zdezorientowane. Stara się nie poruszać, tylko rozgląda się niepewnie. I czeka.
Nazywam maleństwo Wojtusiem, chcę, żeby miał przynajmniej imię.
Wchodzę do przyczepy i powolutku, żeby nie przestraszyć Wojtusia, podchodzę do niego. Widzę, że maluch się boi i trzęsie się cały, kiedy się zbliżam. Ale jednocześnie patrzy na mnie przenikliwie i wzrokiem zadaje pytanie. Jedyne, jakie w tej chwili jest dla niego ważne. Kiedy przyjdzie mama? Na pewno już niedługo. Prawda?
Biedny Wojtusiu… Może to dobrze, że nie rozumiesz ludzkiej mowy. Jak miałbym ci wytłumaczyć, że twoja mama już nie przyjdzie? Że już nigdy jej nie zobaczysz? Nie przeszłoby mi to przez gardło, nawet gdybyś mógł mnie zrozumieć.
Mama Wojtusia już nie żyje. Wczoraj zawieziono ją do rzeźni.
Handlarz mówi, że Wojtuś nie chciał wejść do rzeźnickiego samochodu, wyrwał się i uciekł. Kierowca z rzeźni się spieszył i nie chciał czekać. Mówił, że i tak jest już spóźniony. Więc ciężarówka odjechała z mamą Wojtusia. A Wojtuś został sam. Handlarzowi udało się go złapać i wsadzić do przyczepy. Mówi, że sam go zawiezie. Nie może czekać, bo mały nie chce jeść. Kiedy by z matką, jadł już siano, nie tylko mleko. A teraz nic. Ostatecznie handlarz zgadza się sprowadzić Wojtusia z przyczepy i poczekać do wieczora na zaliczkę.
Dzwoniłem do rzeźni. Wszystkie zwierzęta z wczorajszych transportów już nie żyją. Nie uratujemy mamy Wojtusia. Ale jego nadal możemy uratować. U nas jest dużo ośliczek, może któraś go adoptuje, tak się zdarza.
Bardzo Was proszę o pomoc dla Wojtusia.
W kwotę wliczony jest wykup, transport, diagnostyka i weterynarz oraz kowal i miesiąc utrzymania.
Jeśli masz jakieś pytania, zadzwoń Marek: (+48) 502 064 387.
Zobacz więcej na www.razemdlazwierząt.pl
Ładuję...