Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Niestety w wyniku dalszych badań, które zrobilismy po tym, jak piesek nagle zaczął kaszleć krwią - okazało się, że jest jeszcze wada serca - przetrwały przewód botalla, który będzie wymagał operacji ale dopiero wtedy, kiedy BAJGIEL wróci do pełni sił... Powrót ten jest, ze względu na serce - utrudniony, i koło się zamyka. Ale będziemy walczyć, zaczęliśmy od podawania weterynaryjnej karmy - papki, która zawiera koncentrat potrzebnych i przyśpieszających odbudowę masy ciała - składników. BAJGIELEK ją chętnie przyjmuje, kroplówka na tę chwilę jest niemożliwa ze względu na stan żył wyniszczonego parvo i babeszjozą organizmu... Bardzo prosimy o wsparcie, wydaliśmy już wiele więcej niż jest na zbiórce a przed nami kolejne etapy leczenia...
Patrząc na zdjęcie powyżej, można odnieść wrażenie, że to ten sam pies, który był prezentowany z ubiegłym tygodniu. Niestety to jest inny pies, nieznany dotąd Państwu, właśnie dlatego, że fundacja to od jakiegoś czasu szpital polowy. Zabierając małego, słodkiego psa z ulicy, nie należy zakładać, że szybciutko trafi do adopcji. Bezdomność funduje śmiertelne choroby, babeszjozę lub parwowirozę, nie rzadko występują jedna po drugiej.
Ten los spotkał Bajgla, maleńkiego pieseczka w typie szpica (pekińczyka?) - wyrzuconego jak większość psów tu w okolicy. Bajgiel początkowo walczył z chorobą pokleszczową a od dziś z parwowirozą. Dodatkowo w miejscu, gdzie przebywa Bajgiel, są też trzy niezaszczepione psy, które również z babeszjozą walczyły i z tego powodu nie mogły być zaszczepione.
Żeby nie mieć w fundacji chorób należałoby przestać ratować psy, zostawiać je tam, gdzie są, na bezdomności - skazując je tym samym na pewną śmierć. Jedyne co możemy zrobić to podejmować leczenie i awaryjną profilaktykę, dlatego zarówno Bajgiel jak i trzy psy, które chronione nie są, dostały surowicę.
Mamy nadzieję, że będzie ona wystarczająca w walce z tym paskudnym wirusem. Śmiertelność w nieleczonych przypadkach to ponad 90%, pies umiera w męczarniach, parwowiroza boli i to potwornie. Człowiek dostaje gęsiej skórki na myśl, ile anonimowych psów odchodzi z tego powodu samotnie za tęczowy most. Poniżej zdjęcie Bajgla w dniu, kiedy go zabraliśmy. Nic nie wskazywało na to, że zabieramy bombę z opóźnionym zapłonem. Dostaliśmy zgłoszenie, że śliczny, młody piesek potrzebuje pomocy...
I rzeczywiście - bardzo potrzebował pomocy. Wirus był już zapewne obecny w jego organizmie. Minęły dwa tygodnie i się uaktywnił. Teraz walczymy o życie Bajgla i zdrowie pozostałych. Prosimy o wpłaty, nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, że sytuacja jest dramatyczna...
Ładuję...