Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Mamy pod opiekę ponad 77 zwierząt z czego ponad 30 to kopytne: konie, kuce, osły, krowa Zosia, owce i kozy. Dziennie potrzebują 2 -3 balotów siana, które ostatnio wozimy dwukółką i samochodem osobowym codziennie po 1 balocie bo nie mamy funduszy na zamówienie większego zapasu. Poza nimi mam ponad 40 psów i kotów pod opieką. Ostatnio zostałam sama z synem i tylko jednym stałym pomocnikiem do opieki nad wszystkimi zwierzętami. Mieszkamy z nimi, pośród nich. Są nasza rodziną. Razemz nimi ostatnio głodowaliśmy.
Przez ostatnie problemy zdrowotne i osobiste niefortunne zdarzenia losowe mój zapał do walki o zwierzątkowo osłabł. Dzięki tej zbiórce go odzyskuję za co niezmiernie Wam wszystkim dziękuję. Tylko dzięki Waszym wielkim sercom i wsparciu mamy naprawde szansę na wyjście na prostą, spłacenie długów i ratunek dla naszych zwierzaków. Z całego serca bardzo Wam dziękuję.
Rudy koteczek odszedł za teczowy most. Jego brat i siostra walczą dalej i powoli wychodzą na prostą.
Ostatnie dwa tygodnie spędzilam z nimi probujac je ratować. Codziennie byliśmy na kroplówkach i badaniach. Zupełnie przez chwilę zapomniałam o tym jak wielki długi nad nami ciążą, a tu nagle juz powstał kolejny. Zaraz nadejdzie faktura za leczenie kociaków...
Bez waszej pomocy nigdy nie staniemy na nogi...
Fundacja utrzymuje się w dużej mierze z darowizn i zbiorek, a ostatnio niestety głownie z mojej pracy graficznej. Na nią nie mam tyle czasu ile potrzebuję, bo mam pod opieką ponad 70 zwierząt. Koło się zamyka bo czasu na prace zarobkową nie mam bo siedze przy zwierzętach, więc pieniedzy na skupienie się w pełni na zwierzętach też nie mam. Za to długi za siano i weterynarzy nam rosną. Mamy w planach zawody Hobby Horse i dogoterapię żeby trochę dorobić, ale to kropla w morzu potrzeb.
Jeszcze niedawno pieniądze za grafikę były dużo większe, siano o ponad połowę tańsze, wolontariuszy było dużo i malutkich kociaków z biegunką dużo mniej. Zbiorki nawet się zbierały chyba lepiej kiedyś...A dzisiaj jest tak jakoś ciężej i drożej i ledwo daję radę. Bez waszej pomocy sama tego nie udzwignę. Ale nie dla mnie, a dla tych zwierząt prosze o pomoc.
Bardzo Wam dziekujemy za wsparcie. Z tej kwoty ktora sie uzimbierała mogliśmy oplacić cześć rachunku za prąd i mamy już światło oraz elektryczne ogrodzenie dla koni znowu działa! Bez was to by sie nie udało.
Dzisiaj wracając do domu znalazłam na srodku drogi malutkiego kotka. Maluch jest tak slaby, że nie daje rady chodzić. Zaraz jedziemy do weterynarza. Dzięki waszemu wsparciu bede mogła mu pomóc.
Jeszcze raz bardzo dziękuję.
Nie wiem czy proszenie Was o pomoc dla moich zwierząt ma jakikowiek sens w tym czasie, w obliczu tylu tragedii powodziowych i tak wielu zbiórek na ratunek powodzianom.
Za długo czekałam z założeniem tej zbiórki, z prośbą o Waszą pomoc. Nie dałam rady wcześniej. Nie dałam rady przez wiele nakładających się zdarzeń losowych, w jakich się znalazłam ostatnio osobiście z czego największym wyzwaniem była paraliżująca choroba. Zaufałam też (może przez otumaniony słabym stanem zdrowia umysł) niewłaściwym ludziom i popełniłam sporo błędów. To może przez poczucie winy za długo zwlekałam z prośbą o pomoc.
Nie chcę opisywać swoich osobistych tragedii, które doprowadziły do tak ciężkiej sytuacji. Nie umiem też pisać rozpaczliwie jak bardzo błagam Was o pomoc. Liczę jednak na to, że ta zbiórka trafi do Waszych serc i nie jest jeszcze za późno żeby wszystko uratować. Ufam, że Ci którzy chcą pomóc zrozumieją i pomogą nie zagłębiając się w szczegóły dlaczego jest jak jest. Mogę Wam tylko obiecać, że zawsze robię co tylko mogę żeby zadbać o zwierzęta będące pod moją opieką.
Pomagam im od wielu lat i mieszkam z nimi na co dzień, są moją rodziną i moimi przyjaciółmi. Od miesięcy utrzymuję je głównie ze środków przeze mnie zarobionych ale nie daję już rady i wszystko powoli się sypie. Teraz my też toniemy tylko że w długach.
Obecnie pod moją opieką mieszka ponad 70 zwierząt. Są to konie, osły, krowa, psy, koty, kury, owce, kozy. Mieszkają razem na wspólnym leśnym terenie, który jest ich domem i bezpiecznym azylem. Wiele zwierząt uratowanych zostało z rzeźni, inne wyciągnięte były ze złych schonisk. Ludzie przywożą mi psy i koty porzucone lub odebrane interwencyjnie. Mieszka u mnie wiele zwierząt chorych, niepełnosprawnych i starych. Ich życie zależy ode mnie, a moje możliwości od Waszej pomocy.
Może piszę za późno ale piszę teraz prosząc Was otwarcie o pomoc i wierząc, że znajdą się osoby chętne do wspólnej walki o moje zwierzęta, odbicie się od dna i zapewnienie im bezpiecznej przyszłości. To są zwierzęta uratowane i utrzymywane z waszych darowizn, ale dla mnie one są zawsze MOJE nie fundacyjne ani bezdomne.
Ta zbiórka to zbiórka na wyjście z długów i na nowy początek. Mamy szansę znowu zacząć zarabiać na wycieczkach i odwiedzających nas grupach, na dogoterapii i hipoterapii. Żeby stanąć na nogi muszę wyjść z długów.
Obecnie mamy zablokowane konto przez długi weterynaryjne a dzisiaj wyłączono nam prąd. Mamy też ostrzeżenia o odłączeniu lada dzień wody, co będzie dla naszych zwierząt ostatecznym gwoździem do trumny.
Dzięki wsparciu dobrych ludzi prywatnych i Gminy Radomin nasze zwierzęta do tej pory miały co jeść ale te zapasy niedługo się skończą i nie będę miała za co nakarmić ponad 70 głodnych brzuszków.
Długi weterynaryjne wynoszą obecnie około 21 000 zł, zaległe opłaty za media to koło 10 000 zł, dług za siano to 7 000 zł u jednego dostawny, 6 000 zł u drugiego i zaraz będzie kojne 5 000 zł do zapłaty za to co ma przyjechać. Dodatkowo w kolejce do weterynarza czeka kilkanaście końskich i psich staruszków ze schorzeniami przewlekłymi, wymagającymi nieustającego leczenia. Dopóki nie zapłacimy długów nie możemy liczyć na pomoc dla nich.
Dług na koncie fundacji to 5000 zł. Dług ze energię to 3000zł. Proszę pomóżcie mi chociaż w spłacie blokady konta i w podłączeniu prądu.
Liczę na cud i z góry dziękuję Wam za każdą pomoc.
Ładuję...