Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy wszystkim za wsparcie, ta część z przekazanych od Państwa środków została przeznaczona na spłatę jednej z faktur w lecznicy vet med.
Dziękujemy za wsparcie, niestety kolejne chore :Angie chora na triaditis ma jeszcze fipa jest kiepsko i to najgorszy rok w moim życiu chyba. Jutro uaktualnię dług w lecznicy i kartę Angie i Miziolka, który ma alergie ze nie ma w ogóle prawie sierści, leczymy go.
14 listopada umarła Misia. Jej brat został sam i drżałyśmy o jego zdrowie. W poniedziałek w nocy Misio trafił do lecznicy. Pomimo szybkiej reakcji - zmarł po kilku godzinach.
Coraz ciężej jest nam opiekować się podopiecznymi, bo maluchy i seniorzy są tak bardzo podatni na wszelkie infekcje, schorzenia a w rezultacie - śmierć. Zostajemy z długami w lecznicy i pustką w sercu.
Na tę chwilę mamy do opłacenia ok. 2400 tylko z ubiegłych tygodni.
Marzyłyśmy, żeby zrobić naszym kotom jakąś przyjemność pod choinkę, kupić lepszej karmy, zapewnić im wygodniejsze legowiska... A kończy się na tym, że chcemy po prostu opłacić weterynarza, żeby w (niedalekiej) przyszłości znowu nas mógł przyjąć. Nawet nie wiecie jakie to uczucie, starać się ratować kocie istnienia, kiedy otacza nas mur współczucia i... tylko współczucia. Poza słowami, że ktoś nie może patrzeć, gdy zwierzę cierpi, że ktoś jest przybity naszymi postami, nie ma nic. Nawet głębszej refleksji, że może w takim razie wypadałoby pomóc? Poświęcić jedną paczkę czipsów, paczkę wędliny, jedną zabawkę, aby wspomóc zwierzęta, które się na ten świat nie prosiły, o które nikt nie dba, na które nikt nie ma pieniędzy.
Wiemy, że jest pandemia i że jest nam wszystkim ciężko. Ale my już naprawdę nie dajemy rady, jeździmy w tę i z powrotem do weterynarza, czyścimy oczy, uszy, pupy, wyczesujemy pchły, staramy się zapewniać odpowiednią dietę, leki i probiotyki. Bez Waszej pomocy, bez Waszego wsparcia to się nam nie uda!!! Już nie możemy przyjmować nowych kotów, już boimy się o te, które mamy (a przypominam, że jest ich ponad setka), a przecież idzie zima, będzie coraz mroźniej, coraz trudniej o pożywienie, więc pewnie znów będziemy musiały "wyczarować" miejsce, czas i jedzenie... Ale najpierw musimy opłacić faktury, musimy pomóc dojść do zdrowia naszym podopiecznym. Prosimy - pomóżcie!!!
Wczoraj nasz Maniek odszedł. Nie udało się go uratować, mimo szybkiej reakcji. Nie potrafimy powiedzieć, jak wielka jest nasza rozpacz.
Kiedy tworzyłyśmy tę zbiórkę, odeszła za tęczowy most kolejna nasza kotka - Burka. Ile jeszcze tych kocich nieszczęść???
Od ponad tygodnia mamy panleukopenię w stowarzyszeniu. Umarły na nią 4 koty - Silvero, Tadzio, Psotek i Misia. W szpitalu przebywają Orla i Tofik. Ponadto Czaruś zmarł na FIP. Wydawało się, że gorzej być nie może, ale srodze się pomyliłyśmy... Cały weekend spędziłyśmy na obserwacji kotów. Dziś u weterynarza spędziłyśmy pół dnia z pięcioma.
Filemon – nie wiadomo, na co chory. Został w szpitalu na obserwacji. Nie chce jeść, płacze z bólu, jest osowiały, wymiotuje. Ma podejrzenie panleukopenii.
Bazyli – w sierpniu zakończył kurację GS-em. Dziś trafił na stół weterynaryjny z krwawą biegunką, co wskazuje na ostre zakażenie bakteryjne lub chłoniaka. Wraz z kałem wychodzą mu duże strąty tkanek.
Maniek – kot niechciany, przygarnięty przez stowarzyszenie, staruszek. Ma żółtaczkę, podejrzenie triaditis. Osowiały, wymiotuje, nie chce jeść.
Huanito – kocurek uratowany latem w lesie, miał płyn w płucach. Diagnoza – FIP mokry.
Tola (siostra Tadzia) – zapalenie spojówek, koci katar i obawa, że czeka ją los brata.
Ostatnie faktury wyniosły razem 2700 zł. Mówimy tylko o 2 tygodniach...
Nie dajemy rady finansowo. Psychicznie i fizycznie czujemy się tak, jakbyśmy stały nad przepaścią. Ile możemy znieść? Ile mogą znieść nasi podopieczni? Spędzamy w gabinecie więcej czasu niż w domu, staramy się opiekować naszymi chorymi podopiecznymi.
Prosimy o pomoc. Wiemy, że czasy są ciężkie, ale te zwierzęta nie zasłużyły na to, by umrzeć. Już wystarczająco na starcie zakpił z nich los – wyrzucone, porzucone, niechciane – trafiły do nas z nadzieją na jakąś odmianę. Chcemy im to zapewnić.
Ale bez Waszego wsparcia nie damy rady. Wiemy, że macie wielkie serca. Najbardziej hojnym darczyńcom odwdzięczymy się tak jak umiemy – pracami naszej stowarzyszeniowej artystki. To właśnie przy lipowych kotach widzicie zdjęcia Toli, Huanita i Gniewka (kolejnego zagrożonego malca).
Ładuję...