Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Minęły cztery miesiące, co oznacza nowe faktury, po cztery z każdego gabinetu. Kilka psów i kotów znalazło domy, kilka umarło i sporo przybyło nowych. Wszystkie wymagające leczenia, szczepień, operacji, badań itd.
Chore kociaki, dorosłe koty po wypadkach, psy potrzebujące pomocy, codzienne zgłoszenia o miotach kociaków i błąkających się psach. Kastrujemy również psy i koty w okolicznych wsiach, a także w Suwałkach, Sejnach i Augustowie. Miasto i gminy odmawiają pomocy. Mamy wrażenie, że sytuacja bezdomnych zwierząt nigdy się nie zmieni, sytuacja jest przerażająca.
Ich liczba ciągle rośnie, brakuje ludzi, którzy chcą pomagać, brakuje domów tymczasowych, wolontariuszy, ludzi, którzy bezinteresownie chcą po prostu pomóc bezdomnym psom i kotom. Jedynym ratunkiem są zbiórki, które pomagają nam spłacać długi, faktury, opłacać karmę, żwirki, suplementy i każde inne wydatki na zwierzaki.
Poniżej załączamy zdjęcia naszych najnowszych podopiecznych oraz zdjęcia z interwencji, akcji kastracji, łapanek itd.
Bardzo Państwa błagamy o pomoc. Wiemy, że nie wszyscy mogą realnie pomagać, dlatego zachęcamy do wpłat i wsparcie nas na odległość. Każda złotówka, pięć czy pięćdziesiąt zostanie przeznaczona na kotka i pieska w potrzebie.
Zwracamy się do Państwa z prośbą o dalszą pomoc. Doszły kolejne 2 miesiące i kolejne faktury za leczenie naszych podopiecznych.
Kolejne interwencje i kolejne leczenia. To jedna z ostatnich interwencji. Pies leżał na zewnątrz i był sparaliżowany. Od gospodarza nie uzyskał żadnej pomocy...
Zgłoszenia kocie stają się coraz bardziej intensywne ze względu na sezon. Jeździmy w różne zakamarki. Czasami niestety nasza pomoc przychodzi za późno, jak dla tego kota:
a czasami kotu nikt nie chce pomóc przez cały dzień, gdy się o nim dowiedzieliśmy było już za późno...
Pierwsze kocięta, które jeszcze zostały przy dzikiej matce, ale codziennie są doglądane, matka ma pod dostatkiem jedzenia. Gdy tylko same zaczną jeść, odrazu je zabierzemy, a kotka zostanie odłowiona do kastracji:
Czasami koty są przynoszone wprost do kociarni. Tak jak kocurek ze świerzbem, z odbarwionym futrem, znaleziony przez starszego pana na spacerze:
A tego kota odłapalyśmy same, jego stan nie pozostawiał złudzeń. Na ulicy nie wytrzymałby kolejnych kilku dni:
A tego kota kierowcy przywieźli nam z wyjazdowej pracy. Bez operacji szczęki nie byłby w stanie funkcjonować.
W międzyczasie dbamy by nasze koty wyjeżdżały cały czas do nowych domów, robiąc tym samym miejsce nowym kotom, to nasze ostatnie adopcje z końca kwietnia 2024:
Z góry dziękujemy za dalsze wsparcie!
Faktury w załącznikach są z lutego 2024, cała kwota to około 77000 zł, to kwota tych faktur, nie są to jednak wszystkie nasze lutowe faktury... To są największe koszta, jakie ponosimy. Potrzebujemy Waszej pomocy jak nigdy!
Prawda jest taka, że działamy na bardzo trudnym terenie - nie tylko mentalność i stosunek do zwierząt są kompletnie inne niż w Zachodniej części kraju, ale również standard gminny opieki nad zwierzętami jest znacząco gorszy niż w Poznaniu, Warszawie, Wrocławiu, Łodzi czy Gdańsku.
(Kocurek po wypadku z gminy Suwałki)
(Wychudzony Kocurek z białaczką z Gminy Raczki)
(Pół roczna koteczka Azja z zapaleniem naczyniówki i rogówki przez przewlekły koci katar)
(Kotka z Suwałk z powiększonymi węzłami chłonnymi przez atakujące wirusy)
Tak różny, że w trzech powiatach, w których podejmujemy działania (wiem, niewyobrażalny wręcz obszar jak na kilkanaście osób, które aktywnie działa w naszym Oddziale) - augustowskim, suwalskim, sejneńskim NIE MA schroniska, w którym przebywają bezdomne koty (ich po prostu nie ma, chyba wszystkie wyniosły się poza granice tych powiatów, bo przecież w całej Polsce są i to są liczniejsze niż bezdomne psy, ale nie tutaj!).
Nawet jest jedno prywatne schronisko (w naszej okolicy są SAME PRYWATNE schroniska), które ma kociarnię (magazyn obecnie), ale przecież to gmina musi zapewnić je o płatności za kota bezdomnego (schroniska prywatne działają dla zysku właściciela - co jest przecież całkiem zrozumiałe, w końcu nie po to otwiera się biznes, by na nim tracić, a nie zarabiać), a ta, zamiast zabezpieczyć to udaje, że to kot wolno żyjący, a jak to lubią odpowiadać na prośby o pomoc kotu - kot sobie radzi sam.
(Interwencja w melinie, odebraliśmy 4 kocury i dwie kotki, wszystkie niekastrowane, z zaawansowanym świerzbem oraz innymi problemami zdrowotnymi, jak koci katar, ropomacicze, gruczolaki w uszach, a także ciąża).
Co do psów - te trzy schroniska (w naszej okolicy), mają razem ok. 1000 psów, nie ma w nich codziennych spacerów, nawet nie ma ich co tydzień, bo nie ma wolontariuszy, nie ma chętnych nawet jeśli jest taka możliwość. Taki standard funkcjonuje, dlatego jedyną, ale naprawdę JEDYNĄ szansą dla tych zwierząt jest zmniejszenie populacji zarówno psów, jak i kotów.
Nie ma innej drogi... walka z bezdomnością jest dla nas PRIORYTETEM, o którym nie tylko mówimy, ale który realizujemy w praktyce.
Tylko w lutym opłaciliśmy kastrację 109 psów i kotów 8 kotek, 12 kocurków, 10 suk. Zaczipowaliśmy w akcji lutowej około 75 zwierząt.
(Około roczna kotka już z ropomacziczem)
Jako Oddział opiekujemy się ponad 100 kotami (mimo zimy nie udało nam się zejść poniżej tej gigantycznej liczby) oraz ok. 76 psami. Mamy również pod opieką ponad 50 kotów wolno żyjących. Nie jesteśmy, wbrew nazwie, żadną dużą organizacją, nasz Oddział na swoje działania musi pozyskać środki.
Nie mamy dotacji, nie mamy dużych sponsorów - działamy TYLKO dzięki darowiznom od osób fizycznych i 1,5 % który otrzymujemy będąc Oddziałem TOZu.
(Parowanie, ozonowanie - ogólna dezynfekcja, przed wpuszczeniem nowych kotów z kwarantanny na salę adopcyjną)
(Koty z interwencji na kwarantannie w KoTOZ 1)
Przy 200 zwierzakach nasze wydatki są gigantyczne, ale sami wiecie przecież ile kosztuje utrzymanie w domu kota/psa, a kiedy zaczyna chorować... my każdego przyjętego psa/kota najpierw musimy wyleczyć, chyba 1 na 100 trafia do nas zdrowy, to naprawdę są wyjątki, a nie reguła, a i ten wyjątek musi mieć testy, szczepienia, kastrację i to już jest wydatek ok. 400/500 zł.
Przy chorujących koszty idą w tysiące... staramy się robić zbiórki, ale niestety większość nie uzbiera potrzebnej kwoty i tak robi się kula śnieżna...
Teraz to jest już gigantyczna LAWINA a my na jej drodze.
Ze względu na tak tragiczną sytuację kotów prowadzimy 2 kociarnie i duży dom tymczasowy skierowany właśnie by je ratować.
Ponadto mamy Azyl dla starszych psów, w którym przebywają głównie psy zabrane z tych prywatnych schronisk po wieloletnim odpracowaniu swojego pobytu (to oczywiście ironia...), ale także kilka psów z Radys, Wojtyszek, psy odbierane interwencyjnie czy też szczeniaki, które miały albo zasilić ogrom łańcuchowych psów, albo zostać utopione w wiadrze, zakopane pod drzewem (normalne praktyki, o których już się głośno nie mówi, ale które są dość powszechne nadal na naszych terenach).
Dlaczego piszemy, że pozostanie nam już tylko płakać - ponieważ mamy nieopłacone faktury na kwotę ponad 70 tys., które to faktury zablokują nam kompletnie działania.
Nikt nie przyjmie na leczenie starego psa bez szans na opłacenie, kota bez szans na opłacenie. Weterynarze nie działają charytatywnie i chociaż mamy zniżki, to jednak przy tak ogromnej ilości zwierząt sumy do opłaty są zwyczajnie wysokie.
Nawet bardzo wysokie... W naszych okolicach nie ma drugiej organizacji, która tak jak my walczy z bezdomnością, nie ma takiej, która ma 100 kotów, nie ma takiej, która wyciąga psy ze schroniska, które poza TOZowskimi nie ma innych adopcji (a kto pojedzie pod granicę z Litwą, by adoptować psa?
Owszem - ten, kto zechce go przypiąć do łańcucha i może czasami ktoś, kto się zakocha, ale tych drugich z naszych okolic jest bardzo niewielu, dlatego prowadzimy adopcje na odległość przy pełnej procedurze przedadopcyjnej).
Na ten moment jednak mamy GIGANTYCZNĄ prośbę o pomoc - do każdego, do każdego, kto przeczyta, bo bez Twojej pomocy - nawet jeśli jesteś z Gdańska, Warszawy, Wrocławia, Poznania czy Katowic - my nie przetrwamy.
Gdyby zwierzęta miały znaczenie dla tutejszej populacji, to nie mielibyśmy tak ogromnej ilości zwierząt pod opieką, tak gigantycznych faktur weterynaryjnych do opłacenia.
Nie musielibyśmy pisać zbiórki - na podstawie naszego Facebooka każdy, kto śledzi wie, jak wieloma psami i kotami się zajmujemy. Niestety sytuacja jest jaka jest.
Bardzo prosimy o pomoc i dziękujemy za każdą podarowaną złotówkę.
Ładuję...