Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Jesteśmy małą fundacją, ale w Trójmieście znają nas już chyba wszyscy kociarze. Pod opieką mamy prawie 180 kotów. Prowadzimy malutką kociarnię, w której przebywa na leczeniu kilkadziesiąt zwierzaków. Reszta mieszka w domach tymczasowych. Nie odmawiamy pomocy, jeśli tylko starcza nam sił i środków. Właśnie, środków...
Wczoraj wydarzyło się coś bardzo smutnego: nasz kochany, stary Peżu - Auto Legenda - zapalił się na parkingu i ostatecznie dokonał żywota. Podobno zwarcie elektryki. Na szczęście nie stało się to w trakcie jazdy, w środku nie było żadnego człowieka ani zwierzaka. Gabrysia, jego właścicielka, jest zdruzgotana, podobnie jak my wszyscy. Peżu był głównym środkiem transportu Fundacji, dzielnie woził koty do lecznic, sprzęt na łapanki, tony gratów na stoiska kiermaszowe - bez niego praktycznie nie istniejemy.
To już drugie auto zajechane przez Gabrysię na śmierć w służbie KSB. W tej chwili zostało nam półtora auta do obsługi całej fundacji - czemu półtora? Bo jedno z nich wygląda jak na zdjęciu poniżej. To Barbara Micra, dwudziestoletnia, powypadkowa staruszka. Długo nie pociągnie.
Barbara nie nadaje się w dłuższe trasy, a my działamy nie tylko w samym Trójmieście. Najdalszą trasą była wyprawa na granicę po transport kotów z Ukrainy. W jednym użyczonym fordzie kombi zmieściło się 21 kotów.
Do tego jest jeszcze tylko Nissan Kaśka, też prywatny oczywiście, który właśnie ma swoją szansę na zyskanie Odznaki Zajechanej Legendy.
Nie dostajemy dotacji, nie mamy tak zwanych „wolnych środków”, każdy grosz idzie na bieżące finansowanie działalności Fundacji: kastracje, leczenie, czynsz, zaopatrzenie kociarni i domów tymczasowych, wsparcie karmicieli. Utrzymujemy się na powierzchni tylko dzięki Darczyńcom i bazarkom internetowym. Nie mamy etatowych pracowników, 100% naszej działalności to wolontariat. Wiele kosztów, w tym paliwo, jest pokrywanych z prywatnych kieszeni wolontariuszy. A 180 kotów pod opieką to nie jest tania impreza.
Od dawna wiadomo, że Koty Spod Bloku potrzebują porządnego dostawczaka, który nie rozkraczy się na pierwszym zakręcie. Braliśmy nawet udział w konkursie RatujemyZwierzaki, w którym można było wygrać nowiutki, błyszczący kotowóz. Nie udało się.
Ale pomarzyć zawsze można. Marzy nam się auto, z którego nie trzeba będzie za każdym razem wypakowywać klatek-łapek, podbieraków i transporterów. W którym zmieszczą się meble i drapaki do kociarni, paczki karmy i worki żwirku. Które będzie jeździło po mieście z fasonem, niosąc pomoc wszędzie tam, gdzie będzie ona potrzebna.
Auto, z którego będzie można wołać: Z drogi śledzie, KSB jedzie!
Ładuję...