Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Zimka nie ma już wśród nas... choć lekarze walczyli z całych sił, choroba okazała się być silniejsza :(
To smutna historia, o kocie, któremu nikt nie chciał pomóc. Smutne jest zakończenie, bo niewiele czasu było mu dane cieszyć się szczęśliwym życiem, w ciepłym mieszkaniu, u boku człowieka. Ale choć nie umierał samotny i zapomniany.
Zimku, do zobaczenia w tym lepszym świecie!
Niestety przegraliśmy walkę o życie Zimka. Postępująca w ogromnym tempie białaczka, nie dała nam żadnych szans na uratowanie go. I choć lekarze robili wszystko, nie udało się :(
On już nie cierpi. Nam został dług do spłacenia. Koszty jego diagnostyki, walki o jego życie, hospitalizacji, to ponad 2500zł.
Nikogo nie zmuszamy do wpłat, ale jeśli ktoś rozumie fakt, że dług się sam nie spaci, będziemy wdzięczni za wsparcie.
My niestety nie mamy wolnych środków, bo przecież oprócz kosztów leczenia, ponosimy ogromne koszty utrzymania stada 200 kotów.
Za każdą złotówkę dziękujemy <3
W dniu 11.12 Zimek trafił na wizytę. Niestety jego stan się pogorszył. Aktywna wciąż białaczka nie odpuszcza, kot nie chce jeść, męczy go uporczywy katar.
Wykonano mu kontrolne badania (opis wizyty i wyniki badań w załączniku).
W dniu 13.12 został przyjęty z powrotem do kociego szpitala, bo wymaga nawodnienia i podawania silniejszych leków.
Zimek w dniu 7.11 odwiedził lecznicę w celu wykonania badań kontrolnych.
Kot czuje się lepiej i choć wymaga nadal stałej opieki lekarza to wyniki są lepsze.
Wyniki w załączniku.
Zimek to kilkuletni kot, który większość swego życia spędził na jednym z rzeszowskich ogródków działkowych. Trochę to niezrozumiałe, bo to pieszczoch i miziak. Czemu los skazał go na poniewierkę i bezdomność?
O jego istnieniu dowiedzieliśmy się przypadkiem. Przy okazji konsultacji w sprawie wolnożyjących kotów na rzeszowskim osiedlu, pojawił się jego temat i zdjęcie.... Zdjęcie, którego widoku nie da się zapomnieć...
Z wywiadu z karmicielką dowiedzieliśmy się, że kot faktycznie na działkach mieszka już kilka lat. W swojej "karierze" działkowego kota zdążył zaliczyć pobyt w schronisku, gdzie go podleczono, wykonano zabieg stomatologiczny i wypuszczono z powrotem na działki.
Ale chyba nie radził sobie za dobrze, skoro wygląda jak wygląda. I choć nie mamy miejsc, udało się uprosić zaprzyjaźnioną lecznicę o przyjęcie go na leczenie stacjonarne.
Nie spodziewaliśmy się dobrych informacji, ale te które przyszły były fatalne. Potworna anemia, w futerku stado pcheł, bogate życie wewnętrzne czyli robale różnej maści i wielkości, pozostawiony korzeń jednego kła i.... test FelV pozytywny... Szczerze mówiąc, kiedy karmicielka nam zgłosiła, że taką informację uzyskała ze schroniska, nie wierzyliśmy. Ale testy potwierdziły - kocurek ma białaczkę. Nigdy nie zrozumiemy dlaczego kot FelV pozytywny wrócił na działki w stado kotów...
Przed nami długa walka o ustabilizowanie jego stanu. Potrzebny też będzie powtórny zabieg stomatologiczny i usunięcie bolącego korzenia zębowego. Nie wróci na działki, ale musimy mu znaleźć bezpieczną przystań. Choćby na tzw. tymczas na naszym utrzymaniu do końca życia.
Wiemy, że będzie to bardzo kosztowne, i że bez Waszej pomocy nie uda nam się zapłacić w miarę szybko za diagnostykę, leczenie i hospitalizację. A lecznice coraz częściej nie chcą czekać na spłatę długów zbyt długo.
Ładuję...