Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Wracaliśmy ze schroniska do domu, kątem oka zobaczyłam kota, na którym pastwiło się stado much. Myślałam, że nie żyje, ale dla pewności zawróciłam.
Żył. Nad nim stado paskudnych much. Szczególnie przy odbycie. Kot wystraszony ostatkiem sił wszedł na jedną z posesji i tak od słowa do słowa.
- Czyj to kot ?
- Mój, ale on jest chory.
- Gdzie jest leczony i na co ?
- Nie jest leczony, gdzie ja będę z kotem do weterynarza latać.
I śmiech.
Przysięgam, pierwszy raz w życiu miałam ochotę wyjść z siebie.
Wzięłam głęboki wdech i wydech
- Jak długo on funkcjonuje w takim stanie?
- Już miesiąc i tak zdycha i zdechnąć nie może...
- Proszę złapać tego kota, ja go zabieram.
I tak też uczyniłam.
Nie mając kompletnie żadnego miejsca dla kota, nie mając żadnych perspektyw. Zawiozłam do weterynarza, tam po pierwszych oględzinach lekarz stwierdził kompletne zaniedbanie kota, wychudzenie, zapchlenie, świerzb a kolejne dni w klinice wydalał z siebie niesamowita ilość pasożytów. Muchy zdążyły złożyć jaja, ale na szczęście nie było robali.
Mijały kolejne dni jego leczenia, aż przyszedł czas zabrać kota.
Nie miałam gdzie, zabrałam do siebie do domu, Feniks siedzi w klatce kennelowej...
Feniks został też wykastrowany. Ma ok. 7 miesięcy, muszę do czasu znalezienia dla niego domu wyżywić go, zaszczepić, powtórzyć odrobaczenie i wykonać test fiv/felv. Błagam, pomóżcie, ja już bije głową w mur.
Ładuję...