Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani
W nawale problemów ze zdrowiem, finansowych i osobowych zapomniałam dodać rezultat zbiórki.
Przepraszam
Zebrane datki pozwoliły nam wtedy wyzerować konto w lecznicy.
Spłacić zaległości w prądzie. Zakupić karmę dla podopiecznych.
Serdecznie Wam dziękujemy❤️
Kochani,
Przedłużono mi zabiegi o następne dwa tygodnie. Ponoć fizjoterapeuta widzi poprawę. Pozostaje mi wierzyć mu. Fajnie by było, żeby już chociaż mniej bolało.
Na razie jak było tak jest. Mam leżeć i się oszczędzać. Załatwiłam na razie jedną dziewczynę do pomocy. Właśnie ogarnia kocie przedszkole. Dzisiaj przyjechał też Daniel z Sieradza ogarnąć bardziej fizyczne, męskie zajęcia. Sprząta wolierę dzisiaj. Cieszę się, bo ma pomysły na ogarnięcie pewnych rzeczy. Po południu przyjedzie Dorota pomóc mi w podaniu leków i znów coś ogarnie.
Pomimo informacji na stronie, że wstrzymujemy przyjęcia w tym tygodniu przywieziono do nas trzy koty. Tak po prostu pod bramę. Bo ktoś zgarnął z ulicy ledwo żywą bidę, wychudzoną kotkę z kociątkiem. No i co było robić wobec alternatywy z wypuszczeniem do lasu ...bo państwo nie mogą się zaopiekować.
Karina przyjęła, ale teraz zamyka już bramę na kłódke. Naprawdę nie mamy wyjścia. Kotostan musi się zmniejszyć dopóki nie będę mogła normalnie pracować. Dziewczyny wrzucają ogłoszenia adopcyjne także na olx. Na razie żadnych zapytań...
Maluchy chorują ale raczej są katary i oczy. Z pp i kalici sytuacja już opanowana. Sterylizujemy i kastrujemy na bieżąco co tylko do nas trafia dorosłego.
Kochani, bardzo proszę o wsparcie zbiórki na spłatę długu w lecznicy. Chcielibyśmy spłacić na bieżąco wetów, a potem już robić zbiórki celowe na każdego potrzebującego kota po kolei.
Ratowanie kotów jest kosztowne, bardzo kosztowne, nawet jeśli jest to leczenie „po kosztach”, a tak jesteśmy obsługiwani przez naszych weterynarzy. Kiedy zeskrobujemy kociaka z ulicy, który przelewa się przez ręce, albo znajdujemy w lesie jedną wielką kulkę ropy z zaklejonymi oczami i nosem, nie musimy zastanawiać się czy mamy fundusze na leczenie kota – po prostu jedziemy do naszego gabinetu weterynaryjnego.
Nie będzie stwierdzeniem na wyrost, że nasi weterynarze razem z nami prowadzą naszą fundację – ich zaangażowanie i wyrozumiałość mówią same za siebie.
Tylko raz na jakiś czas nieśmiało pytamy: „Ile tam się już nabiło?”. A kiedy słyszymy kwotę 10 tysięcy, to nie da się ukryć – nóżki się pod nami nieco uginają. Kwota przerażająca i porażająca, ale odzwierciedla ilość kotów, którym pomogliśmy. A nie trafiają do nas kotki zdrowe, odkarmione i wymuskane, tylko takie, które zwykle trzeba najpierw zeskrobać, a potem zamieść na szufelkę i zanieść do weta – jak to się w „kocim żargonie” mawia.
To tylko jedna wysyłka kotów do lecznicy do leczenia i kastracji.
Niewolno mi dźwigać więc wspomagam się taczką by dostarczyć kuwety do bramy skąd zabierze je znajomy z autem i zawiezie do lecznicy.
10 tysięcy zł, tyle mamy w tej chwili długu w lecznicy. Faktura będzie wystawiona, gdy zbierzemy chociaż połowę kwoty.
Ładuję...