Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Błagamy o wpsarcie finansowe, nie mamy śordków na opłacenie leczenia. Zorro został zabrany z Gdańska. Kocur jest osiedlowym włóczęgą. Dwa dni wolontariuszka Pomorskiego Kociego Domu Tymczasowego jeździła 50 km, by złapać kocura.
Pojawiał się w nocy, w dzień znikał. W międzyczasie dostał od pani dokarmiającej prowizoryczną budkę, trochę jedzenia. Pani przemywała mu oczy – miał tak zaklejone, że nie mógł trafić do budy. Dziki kot przyjmował wszystkie dobroczynne gesty wykonywane ręką ludzką. Niestety, przy próbie złapania / zapakowania stawiał straszny opór. Pani nie dawała rady, nasze wolontariuszki w końcu sposobem przepakowały go z budy do transportera. Stan kota był fatalny – każdy wyjazd z duszą na ramieniu – czy zdążymy. Udało się. Oklejony ropą, brudny, odwodniony, słaby Zorro pojechał do weta.
Jest tragicznie. Silna, nieleczona, rozhulana infekcja. Język siny z powodu niedotlenienia. Po oku została już tylko najprawdopodobniej dziura, mimo to leje się z niej ropa. Łapa spuchnięta, porywane opuszki palców. Silne odwodnienie, ogromny ból w okolicach oczodołu. Stan fatalny, ale Zorro na stole nieznacznie walczy – to dobry znak! Ma jeszcze trochę siły.
Dostaje kroplówki i leki. Został w szpitaliku. Dziewczyny chcą ratować Zorro. Jest kotem niczyim. Może liczyć tylko na nie. Jak mają to zrobić, kiedy prawie codziennie trafiają do nich kolejne koty w ciężkim stanie? Wolontariuszy została garstka, konto na minusie. Potrzebują Waszej pomocy.
Kociak potrzebuje diagnostyki i szpitalnej opieki. Leczenie będzie długie i niestety kosztowne: walka z infekcją, badania krwi, diagnostyka i leczenie łapy, operacja oczodołu.
Zorro chce żyć.
Nie możemy odpuścić, bo nie ma ani grosza. Bardzo prosimy o wsparcie dla niego. Wycierpiał tak wiele, teraz na szansę na pomoc. Bardzo, bardzo prosimy o wpłaty.
Ładuję...