Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Zosia przed chwilą do nas przyjechała. Jak widzicie, jest na razie bardzo nieufna. Nie pozwala zbliżyć się do siebie, ale trudno się dziwić po tym wszystkim co przeszła.
Na razie dwie inne ośliczki – Jagienka i Sówka – wzięły Zosię pod opiekę. Całe mini stadko spaceruje sobie razem po terenie. Mam nadzieję, że dzięki nowym koleżankom Zosia szybko poczuje się u nas jak w domu.
Dziś i tak będziemy musieli złapać Zosię, bo przychodzi pani weterynarz i będzie chciała ją obejrzeć.
Dziękuję Wam bardzo za to, że uratowaliście ośliczkę Zosię. Dzięki Wam Zosia resztę życia spędzi tu, na łące, w otoczeniu przyjaciół. Dziękuję!
Zosia stoi w przeżartej pleśnią komórce, uwiązana krótkim sznurem do haka wbitego w ścianę. Oprócz niej jest tu tylko sterta śmieci i przenikliwy zapach grzyba pokrywającego ściany. Ośliczka uwiązana jest w taki sposób, że stoi tyłem do wejścia. Kiedy wchodzę, nie jest w stanie mnie zobaczyć, więc nerwowo drepcze stukając kopytkami po betonowej posadzce a jedno z jej uszu obraca się niespokojnie w moją stronę. Drugie ucho jest klapnięte i bezwładne.
Staram się uspokoić ją głosem, mówiąc do niej cicho i łagodnie, ale to nic nie daje. Zosia wyraźnie boi się samego faktu mojej obecności a każdy szybszy ruch powoduje, że zaczyna szarpać się na linie a w jej oczach widać przerażenie. To typowe zachowanie zwierzęcia, które doświadczało stale, przez dłuższy czas, fizycznej przemocy.
Dlatego nie próbuję jej na razie dotykać. Siadam pod ścianą w najdalszym kącie komórki i staram się przyzwyczaić Zosię do mojej obecności. Po długim, naprawdę długim czasie ośliczka trochę się uspokaja. Mogę nawet spojrzeć wprost na nią, nie wywołując ataku paniki. Teraz widzę, że jej lewe ucho prawdopodobnie było złamane, dlatego zwisa bezwładnie. Nie próbuję podchodzić bliżej. Wiem że nawet jeśli uda się zabrać stąd Zosię, będzie potrzebowała sporo czasu, zanim bez lęku pozwoli zbliżyć się do siebie.
Po wyjściu z komórki próbuję dowiedzieć się czegoś więcej od handlarza, ale on nie zna historii życia Zosi. Wie jedynie, że wczoraj przyjechało do niego dwóch nieznanych mu ludzi. Jeden był mocno podpity i to on wyciągał przerażoną ośliczkę z przyczepy. Drugi siedział za kierownicą i klnąc poganiał kompana. Ten podpity nie negocjował długo ceny, szybko złapał pieniądze i odjechali bez pożegnania.
I w ten sposób Zosia swoje smutne i bolesne życie ma zakończyć już jutro w ubojni zabita przez rzeźnika, przekonana że człowiek to najgorsze, czego można w życiu doświadczyć.
Zmieńmy to, proszę. Jeśli uda nam się zabrać stąd Zosię, zrobię wszystko, żeby wynagrodzić jej te lata bólu i strachu. Będzie żyła w towarzystwie innych osiołków i koni, pasła się na łące w promieniach słońca. Być może kiedyś uda nam się przekonać ją, że człowiek to nie tylko bicie i strach. Cena, jaką muszę zapłacić za Zosię, to 3600 zł. Ale handlarz nie chce czekać, bo dla niego każdy dzień to strata pieniędzy. Poza tym wie, że nie mam tej kwoty i nie chce ryzykować że potrzyma zwierzaka a ja go wcale nie odbiorę. Więc dziś do wieczora muszę wpłacić 1200 złotych zaliczki.
Bardzo Was proszę, pomóżcie mi wyrwać Zosię od handlarza!
Zbiórka obejmuje wykup, transport, opłaty za weterynarza i kowala, pierwsze miesiące utrzymania oraz specjalistyczną paszę.
Jeśli masz jakieś pytania, zadzwoń Marek: (+48) 502 064 387
Ładuję...