Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kubuś już po udanej operacji zszycia rany.
Niestety, u Kuby zdiagnozowano zapalenie trzustki i jeszcze dobrą chwilę zajęło doprowadzenie go do "porządku". Okazało się, że do końca życia będzie musiał przestrzegać diety, ale przed samymi Świętami Bożego Narodzenia dołączył do adoptowanej rok wcześniej Iry, dzięki czemu mogli celebrować ten piękny czas w rodzinnej atmosferze!
Na ogół jak ludzie natrafiają na zranionego albo cierpiącego zwierzaka, to idą dalej nawet się nie zatrzymując. Są jeszcze delikwenci, którzy uspokajają swoje sumienie zgłaszając daną sytuację do różnych służb i całkowicie przerzucając na nie odpowiedzialność - nie mamy pojęcia, ile razy odbieraliśmy telefon mail o treści zbliżonej do "pod moim blokiem jest ranny kot, przyjedźcie teraz i mu pomóżcie, a jak nie macie akurat warunków, funduszy i wolontariuszy, to przez Was cierpi i umrze, Wy potwory bez serca, przecież to Wasz obowiązek się zajmować takimi rzeczami".
Całe szczęście, na tym ludzkość się nie kończy, bo są jeszcze ludzie ze złota, którzy oprócz wykonywania telefonów i pisania maili są skłonni we własnym zakresie kupkę nieszczęścia zabezpieczyć, przetransportować lub zabrać do weta, a nawet skomponować dla poszkodowanego wyprawkę.
Tak też było w przypadku kocura, którego dostaliśmy 7.08.2017. Delikwent prezentował się koszmarnie - mógłby grać w filmie o kotach-zombie bez charakteryzacji. Całe futerko polepione i tłumnie zamieszkane przez wszystko, co chyba może bytować na kocie. Biedak chudy i wygłodniały, na poliku ogromna rana zaatakowana przez robale, oko od strony rany zaczerwienione i opuchnięte. Jednym słowem, obraz nędzy i rozpaczy.
Tak czy inaczej, miał szczęście, bo został znaleziony przez jednego z tych wspomnianych wcześniej ludzi ze złota. Pani bez zastanowienia spakowała kota i zabrała do weta, gdzie nie bała się zapłacić pokaźnej sumy za hospitalizację. W międzyczasie obdzwaniała fundacje i stowarzyszenia. Poinformowała nas, że dopóki nie będziemy mogli przyjąć kota, będzie płacić za szpitalik. We własnym zakresie przywiozła biedaka zabezpieczonego lekowo na tyle, na ile weci uznali to za stosowne (później okazało się, że pokpili sprawę i chcieli Panią po prostu naciągnąć jak wyczuli, że jest hojna, ale to już osobna historia). Na odchodne wcisnęła nam do skarbonki banknot z Królem Zygmuntem. Gdyby nie człowiek ze złota, dalej leżałby gdzieś w brudzie i dogorywał zjadany żywcem przez robale.
Potrzebujemy środków na operację oczyszczenia i zszycia rany na pyszczku, komplet badań oraz zakup specjalistycznej karmy, by odżywić wychudzonego staruszka. Prosimy o pomoc.
Ładuję...