Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Szanowni Państwo,
Wracam do Was z historią, którą już znacie. Kilka miesięcy temu została kupiona źrebna klacz z maleńkim synkiem – Lakim. Kupiono je w komplecie, bo tylko tak były na sprzedaż, ale ich nabywca był zainteresowany wyłącznie klaczą, która chodzi w zaprzęgu. Od listopada zwierzęta te mieszkały w niewielkiej oborze.
Laki stał, rósł i był pasiony, bo jego jedynym przeznaczeniem była rzeźnia. Od dnia, w którym został kupiony, było wiadomo, gdzie pojedzie. W końcu nadszedł dzień, gdy skórzane kantary oplotły głowę Lakiego i siłą wyciągnięto go na dwór. Na nic było kopanie, próby ucieczki. Na nic było rozpaczliwe rżenie jego mamy, która została sama w ciemnej oborze i przez zamknięte drzwi słyszała, jak jej ukochany synek się szarpie. Jak strzela bat. Jak krzyczą na wystraszonego Lakiego. Przerażona klacz z całych sił waliła kopytami w drzwi, ale wtedy do jej obory wszedł handlarz i uwiązał ją do betonowego żłobu tak krótko, że nie mogła nawet podnieść głowy. Nie mogła zrobić zupełnie nic. Nie mogła w żaden sposób ochronić swojego małego synka przed zabraniem. Przed piekłem, jakie zgotował mu człowiek.
Lakiego uratowaliście, to był marzec: https://fundacjabenek.pl/laki2024/
A jego mama Laura tam została, zrozpaczona, przerażona, sama. Stała przy tym samym betonowym żłobie, uwiązana tą samą liną, która wtedy pilnowała, żeby z rozpaczy nie rozwaliła drzwi i nie pobiegła do swojego dziecka. Wtedy, w marcu, wiele osób pytało o mamę Lakiego. Martwiliście się o nią i o jej kolejne dziecko, które nosi w brzuchu. Nie mogłem nic zrobić, nie mogliśmy ich połączyć i ukoić żalu tych koni. Cena klaczy przekraczała znacznie wartość rzeźną, bo właściciel po prostu już liczył sobie za źrebaka, którego też planował sprzedać na rzeź, a który się nawet jeszcze nie urodził. Było mi jej żal, ale wiedziałem, że nie pójdzie do ubojni…
Teraz zmieniło się wszystko. I na Laurę zapadł wyrok. Klacz, która kupiona była do pracy w zaprzęgu, zaczęła kuleć. Właściciel wezwał lokalnego lekarza, ten dał antybiotyk, pocmokał i kazał czekać. Czas leciał, a kulawizna nie mijała. Nie było już się czym pochwalić przed sąsiadami, irytacja rosła. Gdy stanął w komórce obok nowy koń do zaprzęgu, wyrok na Laurę zapadł. I nie ma znaczenia, że klacz jest źrebna. Że pracowała, że dawała zysk, że starała się, jak mogła. Teraz znaczenie ma już tylko, ile waży.
Laura ma ponad 170 cm w kłębie, waży 680 kilo, a każdy jej kilogram kosztuje 16 zł. Dodatkowo 1000 zł chce handlarz za fatygę. Kwota była ogromna i do ostatnich godzin nie wiedzieliśmy, czy damy radę.
Kochani, nie zawiedliście.
Laura dotarła już do Benkowa, do Nowej Studnicy, gdzie rozpoczęła kwarantannę. Transport zniosła bardzo dobrze, z samochodu zsiadła spokojnie, a rżąc co sił w płucach, powitała wszystkich mieszkańców Benkowa. Odpowiedziało jej wiele koni. To zawsze wzruszający moment, bo te konie, które już mieszkają w Benkowie, podchodzą do ogrodzenia i sprawdzają, kto przyjechał. Witają się, są ciekawe, wyciągają szyję, byleby tylko zobaczyć dalej i poczuć więcej. Są wspaniałe.
Bardzo Wam dziękuję za pomoc. To dzięki Wam Laura żyje i żyją inne zwierzęta. To dzięki Wam mam możliwość być częścią i świadkiem tych cudownych chwil. Dziękuję.
Laura nadal potrzebuje pomocy w pokryciu kosztów diagnostyki, leczenia, można jej też przesłać pasze dla klaczy źrebnych – na pewno się przyda.
Ta zbiórka obejmuje kwotę utrzymania na najbliższe 3 miesiące, w tym koszt wyżywienia, specjalistycznej paszy, wizyt kowala oraz weterynarza.
Dziękuję, za każdą pomoc.
Michał Bednarek
tel 506 349 596
Ładuję...