Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Jeden z wielu maili, jakie dostajemy codziennie: pewna osoba dokarmia grupę kotów, jeden z nich ma na pyszczku ogromną ranę, która pomimo prób leczenia nie chce się goić. Zostajemy poproszeni o pomoc w złapaniu kocura i zawiezieniu do weterynarza. Nie odmawiamy... i przeżywamy szok :( Stan kota jest masakryczny - brak części twarzoczaszki, przyczyna to prawie na pewno rak płaskonabłonkowy, więc nawet próby wszczepienia implantów nie wchodzą w grę... możemy jedynie pozwolić kotu godnie odejść, w tej sytuacji to jedyne humanitarne rozwiązanie...
Przy okazji do weterynarza zabraliśmy też drugiego kocura ze stada, także w bardzo złym stanie - tu najprawdopodobniej hula chlamydia, czyli w grę wchodzi kilka tygodni leczenia antybiotykami, ale stan rudzielca jest na tyle dobry, że może wrócić na miejsce bytowania. Niedługo po nim do kliniki trafiły dwa kolejne koty, z których jeden szybko trafia na stół operacyjny - okazuje się, że w pyszczku ma nieoperacyjny nowotwór... Gaśnie kolejne istnienie :(
Wkróce potem złapaliśmy brata rudzielca z chlamydiozą, który także wymagał leczenia i kastracji. Na kurację zareagował bardzo dobrze, jednak pierwszy rudzielec nadal nie wrócił do zdrowia, wymaga dalszej pomocy, prawdopodobnie czeka go także operacja korekty powieki :( Czwartego lutego udało się nam złapać i wysterylizować kolejne dwie koteczki - one też już wróciły na miejsce bytowania, będziemy monitorować ich stan.
Edit: udało nam się odłowić ostatnią kotkę, pozostał tylko jeden kocur, który potrzebuje wizyty u weterynarza... Niestety, mimo licznych prób nie udało się go złapać - zaglądał do klatki, wyjadał ścieżkę z karmy, ale w ostatniej chwili się wycofywał :/ Będziemy jeszcze próbować, oby czujność tego cwaniaka w końcu osłabła...
Niestety, koszty leczenia stadka znacznie przekroczyły zakładaną przez nas wcześniej kwotę... Każda wpłata jest bezcenna!